22 maja 2017

Odcinek 4 Wyprawa na Lwią Ziemię: Rozdział II

Wolność, towarzyszu z dalekich stron



Chłodny, przenikliwy wiatr przeczesał ostatnie kłosy sawannianych traw, zdających się wołać niebo o choć odrobinę zbawczej wody, i zatrząsł ostatnimi liśćmi wątłej, powyginanej akacji. Ciemne chmury nad Lwią Ziemią, mimo że ciężkie i wyglądające niczym zwiastun rychłej ulewy, pozostawały jednak głuche na nieme błagania roślinności, leniwie posuwając się naprzód wraz z podmuchami. Podobnie jak król Skaza, który w owej chwili dostojnym krokiem przechadzał się wzdłuż błotnistego strumyka oraz doglądał swojego królestwa.
Wkrótce do ledwie słyszalnego szumu przerzedzonych koron drzew dołączył nieregularny odgłos stąpania małych, niezdarnych łapek.
— Hej, tato!
Ciemnoszare lwiątko zrównało krok z ojcem, starając się stąpać równie dostojnie, co on, jednak jego próby spełzły na niczym. Władca Lwiej Ziemi zdawał się go nie zauważać, zbyt bardzo pochłonięty wpatrywaniem się w zamglony zarys kanionu na tle puszystych, burzowych chmur.
— Czy myślisz o czymś fajnym? W ogóle jest tam coś wartego uwagi? — próbował nadal Nuka.
Skaza nagle zatrzymał się, lecz refleks lewka okazał się mniej sprawny, przez co biedak wpadł na łapy króla.
— Jak ty się tu znalazłeś? — zapytał władca, srogo marszcząc brwi.
— Zobaczyłem, jak wychodzisz. No i nowonarodzone dziewczynki są nudne. Myślałem, że Shetani...
— Vitani — poprawił Skaza.
— ...Vitani będzie ciekawsza. A tymczasem ani się z nią bawić, ani dogadać. Przyniosłem jej taką ładną czaszkę i nałożyłem sobie na głowę. Shenzi i Banzai to uwielbiają, wiesz? Też takie zakładają i udajemy, że się mordujemy, ale tak naprawdę się nie mordujemy, bo to tylko udajemy. No więc przyniosłem jej tę czaszkę, a ona jak piśnie, to całą skałą zatrząśnie. Wyobrażasz to sobie? — Nuka wypowiedział ostatnie słowa z takim oburzeniem, jakby mała Vitani nagle go spoliczkowała. — Lwiczki są dziwne. Ale Banzai mówi, że jak będę królem, to sobie będę mógł mieć ich z trzydzieści. Czy to nie głupie? Po co mi trzydzieści lwiczek, jak ledwie wytrzymuję z jedną?
— Tak tak, na pewno — wymamrotał niedbale król, ponownie wracając do przerwanego spaceru. Przez przypadek popchnął łapą pobliską obgryzioną kość, przez to ta potoczyła się i wpadła z bulgotem do mulistej kałuży.
— A wiesz, co czasem mówi ciocia Sarabi?
— Co takiego! — Król zareagował o wiele gwałtowniej, niż zamierzał.
— Że tu kiedyś było ładniej. Bardziej... zielono. Jaskrawo. Jak wygląda całkiem zielona sawanna, tato? — Lewek kopnął łapką ciemnoszary kamyczek. — Zobaczę taką kiedyś?
Skaza zacisnął zęby, wodząc wzrokiem po wyjałowionej ziemi, nad którą raz po raz przelatywały skrzeczące ptaszyska. Zastanawiał się, co jeszcze lwice opowiadały lwiątku o czasach przed przybyciem hien. Zamierzał je ukarać za łamanie zakazów w ten sposób.
— Jest... jest zielona.
— Wiedziałem! — zatriumfował Nuka. — W takim razie jak będę królem, to będzie tu dziesięć ogromnych, zielonych sawann. I podbiję nowe ziemie, żeby hieny Frashi i Kima nie musiały się tak ściskać w jednej grocie z trzydziestoma irytującymi sąsiadami. Często narzekają na brak miejsca na naszej Lwiej Ziemi.
Skaza uśmiechnął się pobłażliwie.
— Ach tak?
— No pewnie! Może nadadzą mi taki fajny przydomek, jak tobie, hm? Jestem pewien, że wszystkie zwierzęta wkrótce nazwą cię Skaza Niezwyciężony. A ja mógłbym być... mógłbym być Natharisem Zdobywcą. Ładnie, nie? Król Natharis Zdobywca. Wiesz, z taką wieeeelką grzywą! — Nuka stanął prosto i rozłożył łapki najszerzej, jak tylko umiał, by zaprezentować wymarzony rozmiar.
Na te słowa król roześmiał się cicho, po czym poczochrał lwiątko figlarnie po głowie.
— Ty to dopiero masz pomysły, głuptasie.
Nuka zachichotał oraz jednym susem wskoczył na głaz, a następnie przytulił się do kruczoczarnej grzywy króla. Uśmiech Skazy w jednej chwili spełzł z ust. Lew przyciągnął lwiątko do siebie bez przekonania.
— Zobaczysz, tato. Nie zawiodę cię. Obiecuję.
Król spojrzał w stronę Wielkiego Kanionu — miejscu, gdzie niegdyś własnymi łapami zrzucił własnego brata prosto w zimne objęcia śmierci. Myślał, że już nigdy więcej nie będzie musiał kłamać. Tymczasem od tamtej pory nic się nie zmieniło. Tego dnia zrobił to po raz kolejny:
— Wierzę.
***
Długo, długo potem Nuka stał dokładnie w tym samym miejscu, przypatrując się z pyszczkiem rozwartym z niedowierzania. Niegdyś błotnista kałuża zmieniła się w głębokie, niebieskie jezioro mieniące się w promieniach tarczy słońca, błotnisty strumyczek pluskał wesoło w zazielenionym korycie, a umierająca akacja zmieniła się nie do poznania. Za to sawanna irydowała tysiącoma odcieniami soczystej zieleni, tu i ówdzie subtelnie poprzetykana złotymi pasmami.
Lew śledził w myślach cały przebieg dawnej rozmowy. Pamiętał ją, jakby rozegrała się zaledwie wczoraj. Z utęsknieniem zanurzył łapę w postrzępionej, skąpej grzywie, po czym cofnął ją z zażenowaniem, przypominając sobie, jaki obraz stworzył samego siebie w dzieciństwie.
I jak bardzo się zawiódł.
Odwrócił się w stronę słońca oraz spojrzał na wyraźny zarys Lwiej Skały wyglądającej jak most prosto do nieba. Być może Lwia Ziemia zmieniła się, lecz siedziba królestwa zawsze pozostawała taka sama. Jednak w tym momencie jej widok przysłoniła mu rozczochrany łebek ozdobiony wielkim, promiennym uśmiechem.
— Nuka, tutaj jest wręcz przecudownie! — westchnęła Luka, z zafascynowaniem wyglądając zza akacji. — Czy to...
— Lwia Ziemia — dokończył Nuka, odwracając wzrok. — Miejsce, którym rządził mój ojciec Skaza Bratobójca. I miejsce... miejsce, gdzie powinienem był rządzić ja.
— Miałeś być królem? — zawołała lwica zaskoczona, lecz pod wpływem ciężkiego spojrzenia, które posłał w jej stronę, powoli zakryła pyszczek obiema łapkami. — Ojejciu, ja... ja nie wiedziałam...
— Chyba powinienem ci to kiedyś wszystko opowiedzieć — uśmiechnął się krzywo. — Ale nie teraz. Musimy się stąd zmywać jak najszybciej.
— A dlaczego? To chyba nie tak, że musicie przepłacić życiem za pobyt tutaj, prawda?
Tym razem jego wzrok był tak piorunujący, że Luka zamknęła usta z donośnym kłapnięciem. Przez ułamek sekundy przeszło jej przez myśl, że może jednak nie byli aż tak odmienni, jak jej się zdawało. Słodki zapach kwiatów i kamienny tron przywiodły ze sobą wspomnienia pewnego królestwa leżącego daleko, daleko na południu, w którym to dawno temu mieszkała księżniczka wraz z trójką rodzeństwa i kochającą, troskliwą matką. Jej zmartwienia rozpływały się tam wraz ze słonecznymi wstęgami otaczającymi połyskującą skałę Moyo i śmiechami podczas wspólnych, porannych zabaw...
Ale tamta księżniczka już nie żyje. Jest jedynie podróżniczka bez przeszłości. — Luka zganiła się w duchu za to, że w ogóle o tym pomyślała. A już szczególnie, że przez ułamek sekundy nawet miała zamiar opowiedzieć lwu o swoim prawdziwym pochodzeniu. Jak niby miałaby go pocieszyć tego rodzaju ironia losu? Dwa wyrzutki raz na zawsze skazane na życie na skraju zatęchłej przepaści, na której dnie rozciągał się cudowny świat. Ich były świat. Ciepły dom, tak bliski i tak niedostępny zarazem, nękał ich z daleka czarującymi wspomnieniami, nie pozwalając do siebie wrócić. Jedyna różnica polegała na tym, że Luka postanowiła odwrócić się i wieść życie wolnego wygnańca, zapomnieć o dawnym szczęściu i poszukać nowego, podczas gdy Nuka nadal stał na skraju, nie umiejąc oderwać się od przeszłości szydzącej z niego w żywe oczy. Oboje błąkali się przez życie z okrutną świadomością, ile znaczyli dla lwów, które zajęły ich miejsce i zgotowały im ten los.
Nic.
Co by dało Nuce, gdyby dowiedział się, doskonale go rozumiem?...
Odpowiedź nasuwała jej się tylko jedna. Tylko to, że ja wiem, że on doskonale rozumie mnie. Ach, to takie samolubne. Dlatego też lwica otrząsnęła się z natarczywych myśli i postanowiła za wszelką cenę złagodzić atmosferę. Doskoczyła do najbliższego pęczku kwiatów i zerwała ten, który jej zdaniem był najpiękniejszy, a następnie podetknęła go towarzyszowi tuż pod nos.
— Jak już tutaj jesteśmy, to cieszmy się chwilą. Rozchmurz się! Popatrz, jaki śliczny. Nie musimy uciekać stąd od razu. Kto nas znajdzie na tak ogromnym terenie?
— Luka, ty nic nie rozumiesz, do jasnej ciasnej!
— No i głodna jestem jak... jak ktoś, kto nie jadł bardzo, bardzo dawno temu. Popatrz! — W tym momencie Luka padła na ziemię i chwyciła się za brzuszek, udając, że krzywi się w agonii. — Umieram. Umieram z głodu!
Nuka rozejrzał się wkoło zaczerwieniony. Jeszcze tego mu brakowało, żeby lwioziemcy wzięli ich za skończonych wariatów.
— Weź wstawaj, bo jeszcze ktoś naz zoba...
— Ten ból wypełnia moją duszę!
— Ile ty masz lat?
— Te łapki już nigdy nie pobiegną!
— No zaraz mnie coś trafi! Bądź poważna.
— Żegnaj, okrutny świecie bez bawolich steków!
— Dobra, doigrałaś się. Zostawiam cię tutaj.
— Co za różnica, jestem przecież trupem.
Nuka zamknął oczy i policzył w głowie do trzech. Tymczasem Luka już całkowicie znieruchomiała, trzymając w łapach kwiatek na wzór pogrzebowego bukietu. Wtem lwa naszła nowa myśl. Chwycił się za burczący brzuch, po czym z goryczą rzucił okiem na pasące się w oddali stado zebr. Droga na Ziemię Wyrzutków była w końcu niedługa, w razie czego zawsze mógłby wymyślić jakąś całkowicie niemądrą wymówkę (zwykle mu się udawały, bowiem zazwyczaj machano na nie łapą z charakterystycznym pacnięciem w czoło i nieodłącznym: ja-z-nim-po-prostu-nie-mogę...) i gdyby oboje uwinęli się dostatecznie szybko...
— Wstawaj, mała. Idziemy polować — zadecydował, a na jego pysk wkradł się cwaniacki uśmieszek.
Lwica z radością podskoczyła w górę i pierwsza pognała w stronę parzystokopytnych. Kiedy się obejrzała, ujrzała całkiem odmienionego lwa biegnącego tuż za nią na przełaj po równinie, który — co za niespodzianka — po raz pierwszy nie wyglądał starzej jak na swój wiek.
— Nie myśl, że będziesz tam pierwsza, Luko Augzoyowo! Złapię cię!
— Spróbuj, głuptasie! — zawołała Luka w odpowiedzi. Wypełniła ją taka radość, że porwała się naprzód z jeszcze większą prędkością, pozwalając, aby ostry podmuch świeżego powietrza targał jej czarną czupryną na wszystkie strony. Udało jej się.
Nuka na chwilę oderwał się z łańcuchów przeszłości, by poznać smak prawdziwej wolności.



Król Lew: Historia Nieznana - Luka i Nuka




***


— Tato, a dokąd to się wybierasz?
Simba zamknął oczy i odliczył w głowie do pięciu. Miał nadzieję, że uda mu się wymknąć z groty na Lwiej Skale po cichu, lecz ciekawskim uszom i oczom córki nic nie ujdzie niezauważone. Powoli odwrócił się w jej stronę z zakłopotaniem. Duże ciemnobrązowe oczy wpatrywały się w niego wyczekująco. Lwica czekała na wyjaśnienia. Po raz kolejny uderzyła go szybkość upływającego czasu. Nie mógł już podać niedbałej wymijającej odpowiedzi — była na to zdecydowanie zbyt spostrzegawcza. Nie powinien jej także traktować jak dziecko.
Kiara wkroczyła w wiek nastoletni.
— No więc? — Uniosła brwi.
— Stado Białego Lotosu oczekuje na moje przybycie. — odparł zwięźle.
— Ci mieszkający w Wielkiej Puszczy? — zainteresowała się księżniczka — Jak ty ich tam znajdziesz w tej głuszy?
— Poradzę sobie — odpowiedział cicho. Wiedział, jakie pytanie padnie dokładnie za moment. Trzy... dwa... jeden...  
— Mogę iść z tobą?
— Jeszcze nie jesteś gotowa na tak dalekie podróże. To może być niebezpieczne.
— Ale przecież jestem już prawie dorosła! — żachnęła się Kiara. — Nie pozwoliłeś mi iść nawet na wschodnie pastwiska wraz ze stadem. Niedługo będę mogła wyruszyć na swoje pierwsze polowanie, a wtedy...
— Jeszcze sporo czasu musi minąć, zanim tak się stanie — uciął stanowczo Król — A nawet wtedy nie będziesz w stanie zrozumieć wszystkiego.
— Zawsze tak mówisz — zarzuciła mu urażona księżniczka. — Za każdym razem. To kiedy w końcu będę mogła wyruszać z tobą na twoje wielkie wyprawy?
— Tylko wtedy, gdy nadejdzie czas.
Z pewnością nietrudno się domyślić, że owa odpowiedź absolutnie jej nie usatysfakcjonowała. Zamiast tego demonstracyjnie odwróciła się w geście niezadowolenia. Simba uśmiechnął się do siebie, kręcąc głową, po czym szturchnął ją końcem nosa na zgodę.
— Może następnym razem — powiedział ciepło. — A tymczasem zostawiam cię pod opieką...
Tu odwróciła się gwałtownie i, zapomniawszy wnet o swej niedawnej urazie, złożyła błagalnie łapki.
— Błagambłagambłagam tylko nie oni — prosiła nienaturalnie szybko, mając oczy zamknięte jak w modlitwie.
—... Timona i Pumby.
— Ale tato! Nie potrzebuję opiekunów. Kionowi nigdy nie przydzielałeś niańki, a jestem od niego starsza.
— To nie zwracaj na nich uwagi, jeśli nie chcesz. To ostateczna decyzja. — Przytulił ją na pożegnanie. Po chwili wahania odwzajemniła gest, jednak zrobiła to ze zrezygnowaniem, jakby właśnie przegrała kolejną bitwę. W pewnym sensie tak właśnie było.
Powoli odprowadzała Simbę wzrokiem, gdy przedzierał się przez wysoką falują trawę. Kiedy był już w oddali, obrócił się, po czym posłał jej ostatni ojcowski uśmiech. W odpowiedzi machnęła łapką w przyjaznym geście. Jednak w głębi duszy wciąż gotowały się w niej emocje. Nienawidziła, gdy traktowano ją w ten sposób — jakby jej zdanie już w niczym i dla nikogo się nie liczyło. Choć ona sama wierzyła, że kiedyś będzie rządzić Lwią Ziemią w taki sposób, że po śmierci otrzyma szlachetny przydomek upamiętniający jej panowanie, na wzór zmarłych przodków — tak jak Reyvanard Okrutny, Mufasa Sprawiedliwy czy Skaza Bratobójca. Pragnęła zasłużyć na przydomek specjalny.
Pragnęła być Kiarą Wielką.
W historii tylko kilka władców zasłużyło sobie na zaszczyt nazwania &Wielkim&. Określenie to nadawało się nie tylko za dobre panowanie, ale za ogromne osiągnięcia i niezwykłe altruistyczne czyny. Księżniczka marzyła o owym tytule, odkąd tylko posłyszała urywki starodawnych pieśni o Pierwszych Królach. W moich żyłach płynie ich krew. Kiedyś zasiądę na Gwiezdnym Tronie pomiędzy nimi, a wtedy...
Jej rozmyślania przerwał delikatny szum w trawie. Przewróciła oczami, znudzonym spojrzeniem przeczesując najbliższe wysokie kępki. Gdzieś obok rozległ się szept:
— Pssst, Pumba, gnieciesz mi ogon.
— Wybacz.
— Ale ĆŚŚ, bo księżniczka usłyszy.
— Co usłyszy? To, że ci gniotę ogon, czy to, że ją śledzimy?
— Pumba!
— Widzę was, chłopaki — Kiara jednym ruchem rozgarnęła krzewy, odkrywając dwóch niezdarnie czających się przyjaciół. Guziec zrobił wielkie oczy, a Timon przybrał pozę, jakoby ktoś właśnie nakrył go w kąpieli. Zorientowawszy się, z kim mają do czynienia, naraz oparli się o siebie jak gdyby nigdy nic, udawając kompletnie rozluźnionych i strzelając wzrokami na prawo i lewo.
— Ooo, księżniczko, to ty — odezwała się surykatka jako pierwsza, obsesyjnie oglądając pazurki. — Nie zauważyłem cię w tym... tłumie.
— I jak misja po burzy piaskowej? — uniosła brwi. — Czy skończyliście wraz z Bungą oraz Kionem, czy może przez przypadek... dostaliście wiadomość od Zazu, by mnie obserwować?
Przyjaciele przełknęli ślinkę, rzucając sobie nerwowe spojrzenia.
— Te, Pumba, ona nas przejrzała, czy jej pytanie to wynik nieprawdopodobnego rachunku prawdopodobieństwa?
— A czy ja wiem? Nie znam się na legendach.
— To matematyka.
— Jeszcze lepiej.
— Chłopaki! — dziewczyna zaczęła się irytować — To że zasłaniacie usta, nie znaczy, że was nie słyszę. I przestańcie ciągle nazywać mnie księżniczką. Jestem Kiara, jedna z was! Możecie iść kontynuować misję.
— Nie ma opcji — Timon rozłożył ręce w bezradnym geście — Musimy cię pilnować.
— Dlaczego nikt nie traktuje mnie poważnie? — dziewczyna schowała pyszczek w łapkach. — Dlaczego nikt nie da mi się wykazać?
— Bo jesteś... księżniczką — odarł Pumba. — A księżniczki trzeba otaczać szczególną opieką.
— Dobrze prawisz, kamracie! — okrzyknął jego towarzysz.
— Czasem mi się zdarza.
W tym momencie Kiara nagle wyprostowała się z dumą, mający oczy zwrócone ku niebu. Następnie uśmiechnęła się pewna siebie, po czym wskoczyła na najbliższy głaz.
— Jestem czymś więcej, niż tylko księżniczką. Jestem lwicą. Dziką przyszłą królową. Wielką królową.

Jak smakuje wolność?
Czy wiesz wędrowcze z dalekich stron, jak smakuje wolność?
Czy jest słodka jak owoców woń, czy słona jak morza toń?
Czy cieszy siłą i czy bywa miłą?
A może gryzie boleśnie, i za dnia i we śnie?

Czy wiesz wędrowcze z dalekich stron, jak smakuje wolność?
Czy może ktoś zaznać jej, czy może ucieknie od łapy mej?
Czy przez rzeki, łąki lasy, czy przez dawne stare czasy
Ktoś okiełznał ją?...

Ref. Towarzyszu, największa radość to wiedzieć że
Ona nie da złapać się!
Będzie wciąż naprzód gnać niczym ptak
Jeśli chce, znajdzie cię!
Jeśli pragniesz z całych sił
Jej smak będzie ci się śnił
Mroczny łańcuch z twoich ramion się zsunie
Gdy dusza ku wolności pofrunie
Towarzyszu, towarzyszu z dalekich stron
Nie bój się chwycić wolność za dłoń

***
Kiara biegła naprzód z wielkim uśmiechem na ustach. Udało jej się — była wolna.
Wystarczyła prosta piosenka nauczona w dzieciństwie, by zgubić męczących towarzyszów i pognać w bezpieczną kryjówkę. Już wyobrażała sobie te wszystkie rzeczy, które będzie mogła zrobić pod nieobecność rodziców, natrętnych opiekunów i wiecznie wymądrzającego się młodszego brata oraz jego przyjaciół.
Dotarła w cichy zakątek otoczony głazami i niską, miękką trawą oraz schowała się w cieniu pod jednym z nich, dysząc cicho ze zmęczenia. Na razie pozostawała bezpieczna. Kiara oparła się o chłodny kamień i zaczęła rozmyślać.
Ciekawe, czy gdyby udało mi się wtedy zaprzyjaźnić z Kovu... Chciałabym pójść z tatą do Stada Białego Lotosu. Może znalazłaby tam się dziewczyna w moim wieku? Wielka Puszcza jest daleko, ale przecież mogłybyśmy u siebie bywać  długoterminowo. Rozmawiałybyśmy o polowaniach i tajemnicach czających się wśród słynnych Gór Burzliwych, o wyprawach i historiach... o wszystkim.
Księżniczka wstała i wytrzepała futerko. Miała ochotę wypróbować swoje siły bez daremnego upominania, co jej wypada, a co nie. Postanowiła przebiec całą odległość od tego miejsca aż po jeziorko bez zatrzymywania się. Skoczyła z kamienia i ruszyła. Znów zachciało jej się śmiać — wolność jest taka piękna.
Lecz po kilku minutach, wybiegając na oślep z zakrętu, wpadła na kogoś i upadła na ziemię. Podniosła się zdezorientowana i nie uwierzyła własnym oczom.
Przed nią stała lwica z grzywą. Kirra.




            Poprzedni rozdział: Wyprawa na Lwią Ziemię - Rozdział I
Następny rozdział: Wyprawa na Lwią Ziemię - Rozdział III




A ostatni rozdzialik z Wyprawy na Lwią Ziemię był opublikowany...
*patrzy z niedowierzaniem na datę, krztusząc się herbabtą*
W... w marcu?!
Z góry przepraszam wszystkich, którzy musieli tak długo na niego czekać. Mam nadzieję, że przynajmniej obrazek to wynagrodzi...
...Nie?
No to w takim razie obiecuję, że kolejny rozdzialik pokaże się nie dalej, niż za dwa tygodnie XD A kolejny rozdział Historii Ramsaya opublikuję zapewne jeszcze w tym tygodniu, ponieważ czuję, że wena powoli zaczyna krążyć w moich żyłach c; A będzie się działo!

Ten rozdział dedykuję Bezimiennej PL. Gdyby nie Ty, ten rozdział pojawiłby się chyba najwcześniej za pół roku ;D Dziękuję!

14 komentarzy:

  1. Super rozdział! Tylko... Czy mi się wydaje, czy już kiedyś go czytałam...? *Unosi brew*. Hm...
    Pozdrawiam, Mfal

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, bo to prawda :D Zdecydowana większość tego rozdziału już raz się pojawiła na blogu, ale po paru godzinach ją jednak usunęłam. Jakoś tak... nie podobała mi się XD
      Również pozdrawiam! ^.^ ~ Kräva

      Usuń
  2. Mój głód czytania został zaspokojony xD boże, co ja gadam. Ale do rzeczy. Rozdzialik jak zwykle wyszedł udany, sama chciałabym tak dobrze pisać xD no i super, że akcja zaczyna się coraz bardziej rozkręcać i przenosić w różne miejsca. Zakończenie trochę zbiło mnie z tropu, bo spodziewałam się trochę innego, a tu proszę xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Krótko i na temat:Pięknie napisane,czekam na next *siada w fotelu* mogę pół roku poczekać..
    Czekam z niecierpliwością także na Ramsaya <3
    *pozdrawiam*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku rozdziałek cudny :D A zwłaszcza wspomnienia Nuki. Przy tych wszystkich teoriach, gdzie Skaza tak gardzi Nuką, twoją teorie czytało się tak przyjemnie. Poza tym obrazek prześliczny *chowam się za poduszkę, kiedy przypominam sobie o rysowanych przez mnie ogono-cosiach*
    Czekam na następny rozdział ... i na Ramsi'ego tym bardziej :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział wspaniały jak zawsze! ♥ Czytając początek troszkę żal zrobiło mi się Nuki... Czekam na next i także na kolejny rozdział z historii Ramsa! ;)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Widze,ze ilośc bohaterow sie powiększa. I ze sa nawiązania do bohaterow, ktore kojarzę :p ja tam nie wiem, jak mozna nie kochać duetu Timon i Pumbą kompletnie bezwarunkowo. Choc podejrzewam, ze teraz sa juz dość wiekowi, to pozostali tak samo wspaniały jak w oryginale :p choc nie wiem, czy na miejscu Simby dawalalbym im córkę do pilnowania :p wydawało mi sie, ze Kiara ogarnięta chęcią wolności natknie sie na Nuke i Lukę, skoro oni sa chyba na terenie jej ziemi, a tutaj niespodzianka-jakas Kirra. Kim ona jest? Ponadto musze przyznać, ze zaskoczył mnie początek; jakoś nie spodziewałam sie albo nie zaskarżyłam, ze N to syn Skazy. W tym fragmencie Skaza nie wydawał sie kozę dobry, ale specjalnie zły tez nie... procz tego, ze chyba nie słuchał za bardzo swojego syna. To ciekawe :D ale wiem, ze Ty go lubisz :p
    Mam nadzieje, ze Luka zaufa kiedyś N na tyle, by powiedzieć mu o swoim pochodzeniu ;p i ze nastanie to całkiem niedługo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, Timon i Pumba chyba nigdy się nie zmienią ;D W oryginalnym KL2 Simba zlecał im pilnowanie córki nawet wtedy, gdy była już dorosła (co niezbyt jej się podobało, delikatnie mówiąc D; ).
      Oj, co do Kirry... myślę, że mogę cię zaskoczyć :D
      W oryginalnym KL2 Nuka naprawdę był synem Skazy, ale w mojej wersji jest jedynie przygarnięty. Dlatego właśnie Skaza traktował go nieco oschle, choć powoli (bardzo powoli) rodziło się w nim coś na kształt ojcowkiej miłości. Ironia losu - prędzej zaakceptował go jako swojego syna, niż sama Zira (która zrobiła to dopiero wtedy, gdy Nuka umierał przygnieciony belkami). Co najmniej dwa odcinki HN zostaną poświęcone okresowi, gdy Skaza jeszcze panował z Zirą na Lwiej Ziemi (i... jak znalazł i przygarnął Kovu oraz dlaczego ostatecznie to Kovu został Wybrańcem c; Bądź co bądź, mógł jeszcze wybrać jedynego swojego prawdziwego potomka - Vitani.)
      Pozdrawiam! ^^ ~ Kräva

      Usuń
    2. matko, ale to skomplikowane
      Ja chyba naprawdę powinnam obejrzeć króla Lwa. Pamiętam tylko jedynkę i to mocno przez mglę :D

      Usuń
  7. SKOŃCZYŁAM!!!
    No to teraz moge sie wypowiedziec choc bedzie to wypowiedź krótka i na temat (coz pisanie na telu jest trudne) ekstra!!!
    Chciałabym pisać tak jak ty.
    Historia i postacie sa świetnie wykreowane. Chociaż...długość rozdziałów czasami męczy. Ale to tylko moje zdanie. :D
    Luka...zadroszczw jej tego, ze widzi przez różowe (dla mnie czerwone bo nie znosze różu) okulary. Ja zazwyczaj patrze przez szare. Zaraz...hakie zazwyczaj. Zawsze patrze przez szare okulary.
    Czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Woo, ale jestem pełna podziwu, że udało ci się skończyć całą opowieść w trzy dni :D Brawo Suzanne!

      Usuń
    2. E tam....W domu jestem znana z tego, że 800 stronową książkę przeczytałam w trzy dni tak więc.... :D (Suzanne przecież miałaś się tym nie chwalić!
      ...Powiedział wiecznie nadęty i lubiący popisy Teodokles. Spadaj! *wypycha go z krzesła i zamyka w pralce*)

      Usuń
  8. Już nie mogę się doczekać gotowego obrazka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie go dodałam ^^ Dziękuję za przypomnienie! ;*

      Usuń