25 września 2016

Odcinek 1 cz. 1 Historia Luki: Rozdział II

Kolory Dzieciństwa


— Dlaczego to zrobiłaś? — zapytał Hatari z nieukrywanym wyrzutem, marszcząc groźnie brwi, gdy wraz z Serren znaleźli się sam na sam w królewskiej jaskini. Królowa dumnie lizała swoje rany, patrząc na męża z ukosa.
— Zmusiłeś mnie do tego — szepnęła. — To ty nasłałeś Strażników. Byli za mną tuż-tuż. To był jedyny sposób, by ją ratować.
— Masz pojęcie, co narobiłaś? Jak my się teraz z tego wytłumaczymy przed królestwem? Doprowadzisz do wojny! Na kogo ja przez ciebie wyszedłem?
Lwica oderwała się od swoich czynności, uraczywszy go wzgardliwym, chłodnym spojrzeniem.
— Czy to naprawdę wszystko, co masz mi do powiedzenia? — wysyczała, skrywając cisnące jej się do oczu łzy. Nie mogła okazać słabości. Nie teraz. — Rozkazałeś zamordować własną córkę. Poszczułeś mnie swoimi żołnierzami. Potraktowałeś mnie jak śmiecia, a teraz wszystko, o co się martwisz, to swój "królewski" wizerunek? — Tu podniosła głos. — Masz w ogóle pojęcie, przez co ja przeszłam?! Narodziny beżowego lwiątka wstrząsnęły mną tak samo, jak i tobą! Przez ciebie przeżyłam tyle okropieństw!

— Nie miałem wyboru. To mój obowiązek. W czym ten bękart jest lepszy od wszystkich innych kociąt, które skazano na śmierć?!

W tym momencie Serren odwróciła się i uderzyła go na odlew w policzek. Zaskoczony król zatoczył się i z niedowierzaniem przyłożył łapę do rozbitej wargi.
— W tym, że je kocham.

***

Niedługo po incydencie oficjalnym przyszłym następcą tronu został ogłoszony Zuba. Niektórzy odetchnęli z ulgą, inni szemrali o nienaruszalności praw Siedmiu Władców, jednak ostatecznie nikt nie sprzeciwił się woli króla. Białe stada za żadne skarby nie chciałyby słuchać rozkazów ciemnego przywódcy.
Młode lwiątka rosły jak na drożdżach. W miarę upływającego czasu ich futerko gęstniało, a poduszki łap stawały się twardsze i mniej podatne na urazy. Słuch maluchów znacznie się polepszył, tak samo jak wzrok, gdy tylko otworzyły swoje paciorkowate oczka. A im młode były większe, tym więcej chciały mleka. A im więcej dostawały mleka, tym szybciej rosły.
Nieodłącznym elementem ich życia była matka. Jej ciepły język kołysał do snu, a chłodny nos pokazywał ślepym, gdzie znaleźć mleko. Młode lubiły przytulać się do jej sierści. Często śpiewała im kołysanki i opowiadała bajki na dobranoc. Zwykle były one o wielkich bohaterach, wróżkach, osamotnionych matkach i wyrzutkach szukających szczęścia i miłości. Ale najczęściej mówiła o Zagranicach.
Zagranice. Tak białe lwy nazywały obszar poza pustynią kamieni i wielkim lasem, które oddzielały królestwo od reszty świata. Nikt nie odważył zapuścić się dalej, niż wspomniane miejsca, gdyż powszechnie obawiano się ataku ze strony ciemnych stad. Najchętniej opowieści mamy o krańcach wszechświata słuchali Furaha i Luka. Lewki często wypowiadały się na temat swoich fanaberii — ,,co znajduje się dalej". Ale pójście tam było stanowczo zabronione i pustka ciekawości musiała być wypełniana tylko domysłami. Hatari nie lubił tych bajek. Nie obchodziło go żadne: dalej. Jego nie zadowalały domysły. On chciał być tu i teraz. Tylko to się liczyło. Tu i teraz. Tu i teraz miał żonę, tu i teraz miał stado oraz tu i teraz miał cztery głodne kociaki. A może raczej: trzy.
Czas mijał, ale ojciec nigdy nie zdołał pokochać czwartego. Nie kochał to mało powiedziane. On go nienawidził od pierwszego wejrzenia. Miał ochotę zatopić kły w gardle, przegryźć wielką tętnicę i zakończyć żywot intruza. To zdawało się być takie proste... Luka na początku nie była większa niż zaciśnięta pięść. Jedno ugryzienie wystarczyło, żeby lwiątko nie było niczym więcej niż niegroźną plamką krwi. Ale nad nią zawsze czuwała Serren. Pilnowała swoich czterech pociech jak oka w głowie, dlatego Hatari nigdy nie miał okazji, by zabić córkę, toteż robił wszystko, by pokazać dziecku, jak bardzo nim gardzi. Kiedy dzieci chciały przytulić się do ojca, on odtrącał nieświadome niczego czwarte, a gdy stawało się zbyt natrętne, odpędzał je głośnym warczeniem; niekiedy nawet też drapnięciem silnych pazurów. Luka szybko nauczyła się, że z ojcem nie ma żartów. Po jakimś czasie zaczęła się go nawet bać.
Pewnego razu do Serren przyszła jej przyjaciółka Sue.
Lwice powitały się dotknięciem nosków. Sue z uczuciem spojrzała na maluchy. Były małe i nieporadne, ale trzy z nich zaczynały się oddalać i badać jaskinię. Luka siedziała w objęciach mamy, która bardzo bała się o najsłabsze z dzieci.
— Przesłodkie – wzruszała się Sue. Szczęśliwa matka lizała pociechę. — Gdybym ja takie miała – kontynuowała plotkarka – dbałabym o nie najbardziej na świecie.
— Ja robię to jeszcze gorliwiej – zaśmiała się Serren, nie przestając czyścić dziecka, mimo że już niemal błyszczało.
— Liuka, liuka – zawołała Aisha piskliwym głosikiem. Młode poruszyło się, chcąc się uwolnić z tkliwych objęć, ale powstrzymały ją od tego ostre pazury, które już nie były takie miłe.
— A dokąd to? – zapytała retorycznie Serren delikatnym pieszczotliwym głosem.
— Wiesz, że już niedługo Kinahi wyrośnie pełna grzywa? Po tym, jak przejdzie próbę samotności, będzie mógł wyruszyć i założyć własne stado. A pamiętam, kiedy był taki malutki! Oby nie zaskoczyły go ciemne stada. Podstępne dranie. Chyba bym normalnie zeszła na zawał, gdyby mnie taki dopadł — tu przeniosła wzrok na najmłodsze z dzieci przyjaciółki. Nigdy głośno nie wyraziła swojej dezaprobaty, niemniej jednak obecność lwiątka przywodziła jej na myśl wszystkie okropieństwa, o których powszechnie opowiadano na temat Zielonej Ziemi. Czuła się nieswojo.
— Tak, czas mija bardzo szybko – odpowiedziała Serren. Potem przyłożyła pyszczek bliżej Luki.
— Mamusia – szepnęło maleństwo w odpowiedzi, a tuż po niej Aisha dodała:

— Kocham.
Czasami zastanawiamy się, które chwile warte są cierpienia, które chwile możemy nazwać najpiękniejszymi. Serren właśnie doznała takiej chwili. Jednym ruchem przygarnęła do siebie całą czwórkę, ściskając je z miłością.
Nie zamieniłaby owego momentu na żaden inny.

***

Czas płynął, a dzieci uczyły się lepiej mówić i chodzić. Nadszedł czas ich pierwszego wyjścia z jaskini. Jakież to było cudowne! Pierwszy nosek, który wychylił się na wielki świat, należał do Zuby. Chciał on zbadać otoczenie i stwierdzić, co wolno, a czego nie. Miał zamiar uprzedzić rodzeństwo, ale ledwie się odwrócił, Luka przeskoczyła nad nim i niezręcznym ruchem niezdarnego maluszka upadła na trawę. Potem szybko się podniosła i zaśmiała zachęcająco.

Król Lew: Historia Nieznana - Luka i Mike

— Chodźcie – zawołała, szczerząc małe, ostre mleczne ząbki.
Furaha poszedł jej ślady, a zaraz potem Aisha. W efekcie Zuba wyszedł ostatni. Z miną obrażoną na cały świat wyczołgał się na trawę.
Pierwsze wyjście to dla młodych lwiątek wielkie przeżycie. Po raz pierwszy widzą świat. Po raz pierwszy poznają przyjaciół. Po raz pierwszy widzą naprawdę. Miękka trawa. Chłodny powiew. Mnóstwo nowych kolorów. To było ich najpiękniejsze jak dotąd doznanie. Młode nie posiadały się z radości. Od razu zaczęły skakać, fikać i bawić się.
Luka bardzo szybko znalazła inne znaczenie słów: fikać, bawić lub skakać. Kiedy siostra i bracia brykali przez siebie, ona skoczyła z czubka drzewa prosto w stertę liści.
— Co ty wyprawiasz? – zdziwili się rówieśnicy.
— Nie wiem – odparła siostra. – Chyba skaczę. Chodźcie ze mną! Tak jest o wiele zabawniej!
Praktycznie tak się zaczęło. Luka pokochała te wybryki. A to był dopiero początek. Pociągała ją otwarta przestrzeń i niezmierzone krainy, z lubością wdychała świeże powietrze, zwiedzała nowe miejsca. Ku przerażeniu rodzeństwa, z upływem dni wyprawiała się coraz dalej i dalej. Niestety nie wiedziała, że kiedyś będzie musiała wyprawić się daleko, daleko; dalej niż którykolwiek lew z Królestwa Siedmiu Władców.
I to już niedługo.
***
Było już dobrze po południu, kiedy stado zaczęło budzić się ze snu. Serren odruchowo spojrzała w miejsce, gdzie spały jej pociechy. Przypomniała sobie, ze przecież poszły się bawić i wciąż z lekką dozą niepewności, przyglądała się mężowi. Chrapał jak bawół.
***
— MRRRCHHHH!!!! GRRRRR!!!! MRAU!!!!! MRAAAUUU!!
— Świetnie Zuba! Nie ma z tobą szans!  Jeszcze trochę! Mocniej! Rządzisz!
Zuba siłował się z konarem drzewa na skraju lasu. Warczał, prychał, ciągnął ile wlezie. W końcu konar puścił i Zuba poleciał na siedzącego za nim Furahę.
— Ale moc! – wykrzyknął Furaha, strącając z siebie brata. – Musimy to uczcić. Poszukajmy dziewczyn.
Chłopcy oddalili się od lasu, ale Zuba odwrócił się w stronę drzewa i szepnął konspiracyjnie:
— Jeszcze tu wrócę, a wtedy wyrwę cię z korzeniami.
***
Aisha siedziała wśród kwiatów w przepięknej pozie. Wyraźnie było widać, że robi to już od dłuższego czasu i jeszcze trochę, a spadnie z łomotem z wystrojonego głazu.
— Skończyłaś już? – zawołała.
— Jeszcze nie – odparła Luka, nerwowo malując sokiem z owoców po kamieniu. Pamiętała malowidła w szamańskich grotach i chciała uzyskać dokładnie ten sam efekt (jeżeli w ogóle można porównać owe artystyczne sylwetki z jej krzywymi bazgrołami).
— N… noga mi zdrętwiała…
Luka oceniła swoje dzieło.
— Skończyłam!
Co prawda nie był to najpiękniejszy rysunek, ale Luka się starała. Tylko nos wyszedł za duży.
— Ja mam taki wielki nos?! – przeraziła się Aisha, jak zawsze lekko przewrażliwiona na punkcie swojego wizerunku. Siostra już miała zaprzeczyć, kiedy to między lwiczki wpadli zdyszani bracia. Dziewczyny wiedziały już, co za chwilę usłyszą…
— Urządzamy zabawę! – zawołał Furaha. – Na cześć Zuby i jego siły. Właśnie osłabił wroga!
— Niech zgadnę – westchnęła Aisha. – Tym wrogiem jest drzewo, które tak naprawdę nie jest drzewem, lecz wstrętnym demonem zza granic, który pożre nas przy najbliższej okazji?
— Tak! Skąd wiedziałaś? Mówiłaś, że nie chcesz się w to bawić!... No no, fajny rysunek… A kto to jest?
Luce opadły ramiona.
— Franek znad przeciwka! – zgadywał Zuba.
— To jest Aisha – wymamrotała pod nosem Luka.
— Aisha ma taki nos?
— A może to przez to, że Luka chciała sprawić wrażenie przestrzenności. Wiecie, że nos jest bliżej niż reszta… — odezwał się Furaha.
— Aaa, czyli taki latający nos?... Aisha, masz latający nos?
— Chłopaki, ta rozmowa coraz mniej zaczyna przypominać rozmowę – skrzywiła się Aisha.
— Co tam! Chodźmy coś zjeść, a potem zróbmy przyjęcie! Ale takie wiecie, tylko dla nas. Luka zadba o rozrywkę, Aisha będzie dla nas śpiewać Zuba…
— Ćśśś
— Hej, nie uciszaj mnie.
— Cicho, coś słyszę. – szepnęła Luka. — Tam jest tata. I jego przyjaciele też!
— Ojej, on nie lubi, gdy mu się wchodzi w drogę... I co teraz?
— Za głaz! – zawołał Zuba.
Cała czwórka lwiątek w błyskawicznym tempie schowała się za olbrzymi kamień i, nie szczędząc  kłótni o brak miejsca, postanowiła przeczekać, aż grupa lwów przejdzie dalej. W Królestwie Siedmiu Władców powszechnie wiadomo, że wtrącanie się przez dzieci w spotkania dorosłych może być bardzo nieprzyjemne w skutkach.
Przez łąkę szedł Hatari wraz z Lidu, Kinahim i Lengo. Kinahi był jeszcze bardziej rozkojarzony, niż zwykle. Jako najmłodszy dorosły lew ze stada, według tradycji miał wyruszyć do lasu w „poszukiwaniu własnego ja”.
— Boję się – wyznał przed kolegami. — Ten stres kiedyś mnie wykończy.
— Co się przejmujesz! – pocieszała Lidu. – Ja jak tam byłam, to cały tydzień nuciłam sobie pod nosem piosenki.
— Bo ty cała jesteś… taka... Tam znalazłaś swoje „ja”. A tymczasem JA nie wiem, czy mi się uda.
— Ja powaliłem na łeb ogromnego geparda. Podczas mojej podróży, cały las dowiedział się o mojej sile – pochwalił się Hatari.
— W istocie, nie pozwoliłbyć nam o tym zapomnieć... A ty, Lengo?
— To było proste: nic. Ba, jak przytuliłem się do drzewa, to całą noc tak trwałem. Następnego dnia obdarowało mnie brzoskwinką. Stary! Przejmujesz się bardziej niż moja mama, kiedy to szedłem na pierwsze polowanie. Myślę, że prawdziwy powód do zmartwień mają młode.
— A to dlaczego? – zainteresował się Kinahi.
— To ty nie wiesz? Wkrótce jest oficjalna ceremonia przyjęcia do stada! Każde lwiątko w wieku pięciu miesięcy musi zaprezentować swój ryk, który nie tylko zadecyduje o jego dalszych losach, ale także przyniesie chwałę lub porażkę rodzinie, z której pochodzi. Tego lepiej nie zepsuć! Jeżeli młode zawali to… to będzie źle.
— Jak źle?
— To zależy od zgromadzonych i od króla, oczywiście. Mam rację, Hatari?
Lew nie odpowiedział, głęboko pogrążony w rozmyślaniach. W głowie właśnie zaczął świtać mu pewien plan...
— A czy pięć miesięcy to trochę nie za wcześnie na prezentację ryku? – zmartwiła się Lidu. — Wszyscy daliśmy radę, ale do dziś pamiętam ten przejmujący stres chwytający za gardło, brrr.
— Nie, ponieważ według tradycji, jak nie będziesz umiał ryczeć w wieku pięciu miesięcy, to już nigdy nie będziesz umiał. Zresztą, przecież nie możemy trzymać w stadzie nieudaczników.
 No właśnie… — mruknął ponuro Hatari.
— Ty masz naprawdę fajne dzieci. Utalentowane i w ogóle. Zuba zapowiada się na wspaniałego następcę. Na pewno zdadzą — mówił Lengo, ukradkiem posyłając reszcie towarzyszy znaczące spojrzenie.
— Tak. Mają talenty – dodał przywódca z naciskiem na ostatnie słowo.
W miarę jak lwy się oddalały, nie było już słychać nic więcej.

— Ojej, słyszeliście? – przestraszyła się Aisha.
— No to klops – westchnął Furaha.
— Nigdy nie ryczałam – przyznała Luka.
— Ani ja – ujawnił Zuba.
Furaha od razu przybrał optymistycznie nastawioną minę.
— Damy radę! – zawołał donośnie. – Jeżeli tatuś w nas wierzy, to na pewno nam się uda! Jesteśmy „Super rodzeństwem”. Poćwiczymy i zaliczymy. Proste.
— Nie jesteśmy tego tacy pewni…
***
Nastał wieczór, a wraz z nią piękna, bezchmurna noc. Młode wtuliły się w mamusię, która liznęła wszystkie na dobranoc. Aisha ziewnęła przeciągle, prezentując różowy języczek. Kwiatek zsunął się jej z głowy, na co zareagowała natychmiast, podnosząc go i ponownie przyczepiając za ucho. Zuba pokręcił głową jakby chciał powiedzieć „nie rozumiem tych dziewczyn”.
— Mamo – odezwała się Aisha. – Opowiesz nam bajkę na dobranoc?
— Jest już późno – wtrącił się Hatari, wchodząc do jaskini. – Nie zgadzam się. Obudzicie całe stado.
Lwiątka westchnęły, robiąc słodkie miny, ale król nie dał się przełamać.
— Idźcie spać – dodał – I oszczędzajcie głosy.
— Czemu? – udała zdziwienie Luka. Hatari prychnął z pogardą.
— Skoro nawet nie wiesz…
Serren zaśmiała się czule, by złagodzić jego ostry ton, jednocześnie rzucając mężowi ukradkiem nieprzyjazne spojrzenie. Od czasu kłotni wymieniali ze sobą tylko sztywne pojedyńcze zdania.
— Nie wiedzą. Nie mówiliśmy im. – Po czym powiedziała szeptem – Za parę tygodni prezentacja ryków.
Rodzeństwo wymieniło porozumiewawcze spojrzenia.
— Kiedy dokładnie? – zmartwił się Furaha.
— To tajemnica. Nie możecie wiedzieć. A teraz dobranoc!
— Dobranoc mamo…
Młode chciały się jeszcze o coś zapytać, ale wnet świat ustąpił miejsca słodkim, dziecięcym snom.

************************************************
Poprzedni rozdział - Historia Luki: Rozdział I
Następny rozdział - Historia Luki: Rozdział III

************************************************
Witajcie, kochani! Przepraszam za to opóźnienie c: 
1. Czy Zuba może okazać się lepszym królem, niż ojciec?
2. Czy Luka będzie chciała zawalczyć o tron, który należy jej się według prawa?
3. Jakie plany mogły chodzić po głowie Hatariego?
Pozdrawiam was i do usłyszenia! c: ~ EvilRay

10 komentarzy:

  1. Cudowny odcinek! Bohaterstwo Serren - odpowiedzialnej, silnej i kochającej małą Lukę (lub Liukę, hihi jak to mówiła Aisha), było przecudowne. Tak właśnie lwica walczy o swoje młode. Podziwiam ją, że miłość do dziecka wygrała. Pisałam Ci na pewno na tamtym blogu, iż lwica ta wzbudza mój szacunek.
    Hatari... O nim lepiej nie będę się wypowiadać, bo mój komentarz byłby taki jak Twój pod moim 10- tym. :D Tym razem we mnie odezwałaby się rządza mordu, hu hu.
    Luka to taki dzikusek ciekawy świata. Ma taki charakter... Jak jej nie kochać? Z jednej strony małe, niepasujące lwiątko, które jest oczkiem w głowie mamy, z drugiej psotnik. Tak ją widzę swoimi oczami i wiem że na taką ją kreujesz.

    Ściskam,
    xoxo :*

    P.S. Nie byłam pewna czy dodasz rozdzialik. Przecież teraz taka zakochana pewno. 💘 💘 💕

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie lwiątka są oczkami w głowie Serren :3 Ja tam bym chciała usłyszeć twoje wizje tortur, to mogłoby być ciekawe XD
      Mimo swojej ogromnej miłości ciasteczek czekoladowych nie zapomnę o rozdziale nigdy! <3
      ... I już po ciasteczkach.
      Pozdrawiam! ~ EvilRay

      Usuń
  2. Rozdział jak zwykle cudny,teraz nie mam za bardzo czasu,więc komentarz może być krótki.
    Śmieszne te zabawy lwiątek.
    Hatari taki zły i bezduszny...Lubię takich!
    Serren taka kochaniutka mamusia.
    1.Myślę,że tak.
    2.Nie.W sumie po co jej tron?
    3.Chce urządzić te prezentację ryku wcześniej by móc wyrzucić Lukę.
    Czekam na nexta.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. napisalam taki dlugi komentarz i nici... eh... jeszcze raz. podoobalo mi sie to, ze piszac o dzieciach, zmienilas narracje na taka "dziecina", czulo sie te beztroske, radosc, chec poznawania swiata, prace w grupie. Mam kilka uwag, bo nie wszytsko bbylo dla mnie jasne: po pierwsze, na jakiej zasadzie wlasciwie, skoro jednak Zuba zostal oficjlanym nastepca tronu, Luka moze czuc sie bezpiecznie w krolestwie? to zanczy, ze jedno prawo sie oficjalnie lamie, a drugie nie? Ponadto, skoro S. tak dzielnie pilnowala dzieci, to dalczego puscila je it tak samopas poza jaskinie, w tm Luke tez, wiedzac, ze H. moze ja dopiasc? Co prawda na razie nie dopadl, ale kto wie, co stanie sie nastenym razem? Urwalas tez nagle rozmowe miedzy przyjaciolkami, zabraklo zdania konczacego kowersacje, odkad pojawila sie wypowiedz siostry Luki (pocztakowo pojecia nie mialam, o co chodzi). Mysle, ze H. kombinuje, jakby tu zrobic, zeby Luka nie zaryczala. Ile miesiecy maja teraz lwiatka (wypadaloby napisac, zeby czytenik wiedzial, ile musza czekac ;p)? z niecierpliwoscia czekam na cd i zapraszam na niezaleznosc-hp.blogspot.com - pojawil sie nowy rozdzial z niespodzianka dla Ciebie ;). dodam jeszcze, ze bardzo podobaja mi sie zmodyfikowane prawa Newtona w Twoim wykonaniu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, już wpadam do Ciebie na nowy rozdzialik! :D Dziękuję za komentarz c:
      Luka może czuć się bezpiecznie, bowiem ochrona dotyczy lwiątka od momentu zaprezentowania, a zaprezentowani zostali wszyscy - Zuba Aisha i Mike również c:
      Prawo o pierwszym zarezentowanym lwiątku, które ma zostać przyszłym królem, zostało złamane w sytuacji wyjątkowej. Od wielu pokoleń wszystkie zwierzęta są przekonywane, że ciemni to rasa nieczysta i z natury podstępna, więc dekret króla został powszechnie przyjęty, że tak powiem, z ulgą, niemniej jednak nadal znajdują się tacy, którzy szemrają między sobą o tej decyzji. To był moment, w którym władza Hatariego zaczęła się chwiać, co będzie miało potem znaczenie na jego postawę wobec jednego ze swoich dzieci. Porównując sytuację delikatnie to tak, jakby prezydentem Polski ni z tąd ni zowąd został... bernardyn (nie przesadzam xd), podczas gdy w konstytucji wyraźnie byłoby napisane, że nie wolno zmieniać władzh, gdy raz zostanie już wybrana. Niby zabronione, ale jak to tak bernardyn ma rządzić Polską!
      Serren wypuściła dzieci, ponieważ była pewna, że Hatari nie mógłby zabić lwiątka w biały dzień, skoro panowało zbyt duże prawdopodobieństwo, że morderstwo znajdzie śwoadków (niemal wszystkie zwierzęta w tej opowieści są rozumne, więc wystarczy rzut oka z lotu ptaka i już skandal na całe Królestwo: król zabija własną córkę) - a już na pewno nie mógłby skrzywdzić Luki przy jej braciach i siostrach.
      Ok, coś zrobię z tą konwersacją ;D
      Dziękuję, nawet nie wiem, skąd wpadł mi do głowy taki pomysł :D
      Pozdrawiam! ~ EvilRay

      Usuń
  4. Witaj
    1. Myślę, że tak
    2. Myślę, że nie
    3. Zabicie lub wypędzenie Luki

    OdpowiedzUsuń
  5. Ech, a ja nie mogę się uwinąć z jednym rozdziałem w miesiąc, a Ty po jednym tygodniowo trzaskasz. :D Życie jest ciężkie.
    Co do samego rozdziału - bardzo podobała mi się rozmowa między maluchami, taka typowa dla rodzeństwa.
    Zuba dość mocno kojarzy mi się z Arturem z "Przygód Merlina". Trochę więc strzelam, ale zakładam, że pewnie wykreujesz go na lepszego króla, który (ze względu na siostrę) będzie miał mniej restrykcyjne podejście niż ojciec. Przypuszczam też, że na początku będzie dość zarozumiały, ale przejdzie mu z czasem. :)
    Luka z kolei nie wygląda mi na taką, która chciałaby rządzić królestwem. Prędzej obstawiałabym, że wraz z wiekiem stanie się dość... niezależna i nie będzie chciała mieć z rządzeniem nic wspólnego. Natomiast Hatari pewnie jakoś będzie chciał wykluczyć Lukę z udziału w ryczeniu. Może niekoniecznie ją skrzywdzi, ale np. każe porwać, zamknie gdzieś albo poda jej coś, po czym nie będzie mogła wydobyć z siebie głosu. Tak to już jest z tymi czarnymi charakterami. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz c:
      To dlatego, że większość z rozdziałów napisałam już naprzód w wakacje :D W przeciwnym wypadku niestety nie dałabym rady wrzucać ich tak regularnie ;)
      Dziękuję za miłe słowa ^^ Nie wiem, jakim cudem, ale niemal w 100% odgadnęłaś charakter Luki. (Geniusz!) Zdradzę tylko jeszcze, że jedno z Twoich przypuszczeń na temat planów Hatariego jest prawidłowe c:
      Pozdrawiam! ~ EvilRay

      Usuń
    2. Ha! :D Przypuszczam, że wynika to stąd, że mam sentyment do takich bohaterów, więc po części było to trochę myślenie życzeniowe, że akurat tak będzie wyglądać jej charakter. Ale skoro trafiłam, tym w sumie lepiej dla mnie. :)

      Usuń
  6. Ach ja ta Saren jest wspaniała,podoba mi się :)
    1.Tak
    2.Nie
    3.A co temu przychopacie przyjdzie do głowy to nie wiem !!

    OdpowiedzUsuń