17 września 2016

Odcinek 1 cz.1 Historia Luki: Rozdział I

Nowy Początek


         Dawno dawno temu, w najodleglejszym południowym zakątku Afryki, istniały dwa królestwa. Oba z nich szczyciły się przepięknymi, żyznymi ziemiami, łąkami zielonymi i miękkimi jak młode pędy kwiatów oraz drzewami sięgającymi ku górze niczym podniebne mosty. Zwierzęta wiodły tam sielankowe, leniwe dni. Przez wartkie chłodne strumienie przebiegały gazele, na skałach wygrzewały się gady, migrujące skupiska bawołów zbijały się w monstrualne grupy, a zebry biegające tu i ówdzie z radością łapały ciepłe promienie słońca. Słonie, małpy, gepardy, żyrafy, serwale, gnu, żurawie, lemury, strusie, likaony, hipopotamy, a nawet hieny żyły ze sobą w zgodzie i harmonii, trwając nieprzerwanie od wieków w niekończącym się Kręgu Życia.
Królestwo na zachodzie obrało nazwę ,,Zielona Ziemia'', a na wschodzie — ,,Królestwo Siedmiu Władców'' na cześć starej legendy o królach wszechświata. Rządy sprawowało tam stado białych lwów pod wodzą Bwany. Główna siedziba króla mieściła się w skale Moyo, jako że była ona ,,sercem'' całego terytorium.
Jednak pewnego dnia nadeszły straszliwe powodzie, które obróciły cały wschód z pogorzelisko. Król Vita — władca Zielonej Ziemi i ciemnych lwów, które ją zamieszkiwały — zapragnął wówczas, aby Królestwo Siedmiu Władców odstąpiło choć odrobinę żyznej ziemi, by reszta jego poddanych nie wyginęła z głodu.
Bwana odmówił.
Nie tylko rozpoczęła się wojna, ale także jedna z najgorszych rzezi w Afryce. Ciemne lwy przegrały. Niewiele lat później syn Bwany, król Assassin, wydał dekret, według którego każdy lew o sierści innej niż biała przebywający w Królestwie Siedmiu to zdrajca i szpieg Zielonej Ziemi, więc zostanie skazany na śmierć. A ponieważ wśród białych lwów co jakiś czas rodziły się lwiątka o innym kolorze sierści, na nie również padał wyrok. Dla żadnego nie znano litości. Lwiątka znikały w niewyjaśnionych okolicznościach, a zrozpaczeni rodzice nigdy nie chcieli zdradzić, co wydarzyło się na ich oczach. ,,Oni po nas przyjdą!'' — tylko to mogli powiedzieć.
Tak działo się, aż pewnego dnia, za czasów Hatariego II, wydarzyło się coś, co nieodwracalnie wstrząsnęło całym Królestwem Siedmiu Władców i przywróciło nadzieję na lepsze czasy.
Narodziny Luki Augzoyowy.

***

To był piękny, wiosenny poranek. Hatari wraz ze swoimi towarzyszami wracał właśnie z polowania, dumnie niosąc w zębach duże kawałki bawolego mięsa. Po jego prawej stronie szła Lidu — lwica o ostrych rysach pyska i pasemkiem wzdłuż karku buntowniczo zafarbowanym na fioletowy kolor. Kinahi tuż obok niej kroczył tak rozweselony, że mało brakowało, a z nieuwagi wpadłby w pobliski staw. Jako że na głowie wreszcie wykiełkowała mu złota grzywa, mógł on wyruszyć na swoje pierwsze łowy. Jego starszy brat, Lengo, tylko pokręcił głową z zażenowaniem. Ale żadne z nich nie mogło się równać z potężnie zbudowanym przywódcą, którego bujna, hebanowo czarna grzywa delikatnie tańczyła w rytm podmuchów powietrza.
Towarzysze ledwie ujrzeli gigantyczną skałę Moyo, a już dopadła do nich zdyszana Sue:
— Zaczyna się, zaczyna się! — wołała uszczęśliwiona.
— Chwila, co się zaczyna?... I gdzie ty w ogóle biegniesz? — zdziwiła się Lidu.
— Jak to ,,co''? Jak to ''gdzie''? Królowa zaczyna rodzić! Czyż to nie wspaniałe? Trzeba zwołać wszystkich na jutrzejszą prezentację!
Surowe oblicze Hatariego rozpromieniło się w jednej chwili.
— Zostaniesz ojcem! — pogratulował Lengo.
Po pierwszej fali podniecenia wszyscy razem skierowali się do siedziby. Tam już z niecierpliwością czekało całe Białe Stado, a przyjaciółka królowej — Sue — raz po raz wybiegała z groty, by przynieść potrzebne rzeczy lub powiadomić lwy o stanie Serren. Zgromadzeni powitali swojego pana, przekrzykując się nawzajem z powinszowaniami. Po pewnym czasie ze środka znów wypadła Sue, tym razem jednak z konkretną nowiną:
— Jest!  — krzyczała podniecona. — Już jest! — Po tych słowach weszła z powrotem, a stado zareagowało głośnym aplauzem. Hatari potrząsnął grzywą ze szczęścia. Lidu, Lengo oraz Kinahi z całego serca gratulowali przyjacielowi: poklepywali go po plecach i chwalili, a on wypiął pierś i z dumą uniósł w górę mocno zarysowaną szczękę.
— Mój mały przyszły król — mruczał szczęśliwy. Chciał zobaczyć maleństwo, ale natychmiast drogę zagrodziła mu przyjaciółka królowej. Wyglądała na jeszcze szczęśliwszą niż przedtem.
— Dwa! — wołała na całe gardło. — Są dwa!
Gratulacje zmieniły się w radosne okrzyki.
— Łał — szepnął Hatari. — Dwa… Nieźle, choć tego się nie spodziewałem.
Pożółkła trawa zafalowała pod wpływem delikatnego podmuchu, jakby cieszyła się wraz z mieszkańcami królestwa.
— Trzy — wrzasnęła Sue, znów wyskakując z jaskini jak poparzona. — Trzy małe lwiątka!
Wiwatom i radościom nie było końca.
— He he… t-trzy? — zdziwił się świeżo upieczony tatuś z niepewną miną.
Ale ledwie zdążył otrząsnąć się z szoku, a już…
— Cztery!!! Będą cztery!!!
Cała trójka jego towarzyszy dostała euforii. Z drzew poleciały nawet liście zrzucane na kształt serpentyn przez młode lwy. Hatari patrzył się przez chailę na otwór jaskini, a następnie oparł się o skałę z pyszczkiem rozwartym z niedowierzania.
— Coś za dużo tych wrażeń jak na jeden dzień — skwitował Kinahi.

***

Kiedy Hatari wreszcie przecisnął się przez tłum i wszedł do groty, spodziewał się zastać Serren w równie rozweselonym nastroju, co reszta stada, toteż niezmiernie zdziwiło go to, że pierwszą reakcją na jego przyjście był kolejny żałosny szloch. Lwica płakała. U jej boku trzy małe kociaki łapczywie ssały mleko, lecz ona nie przestawała czule lizać czwartego z nich, które trzymała między przednimi łapkami.
— Serren? — Hatari podszedł bliżej z niepokojem. — Czy coś się stało?
— Ona nie żyje. Moja mała córeczka nie żyje — wybełkotała, pociągając nosem. Gdy rozwarła palce, cały żal przywódcy pękł jak rozbite szkło.
Lwiątko narodziło się ciemne.
A konkretniej rzecz ujmując: jasnobeżowe. Leżało nieruchomo w matczynych objęciach, nie wydając z siebie żadnego dźwięku, nawet cieniutkich pisków. Sprawiało wrażenie słabego i chorowitego. Prawdopodobnie królem nic bardziej by już nie wstrząsnęło, gdyby nie jeszcze jeden niezwykły szczegół: grzywa. Dziewczynka miała na głowie malutkie czarne włoski sterczące na wszystkie strony. Hatari zdał sobie sprawę, że ma do czynienia z okrutnym żartem Matki Natury. W jednej chwili poczuł niewypowiedzianą ulgę, że maleństwo jednak okazało się martwe. Wolał sobie nawet nie wyobrażać, jaki chaos na królestwo sprowadziłaby wieść o ciemnym lwiątku, w którego żyłach płynęłaby królewska krew. Jego krew. 
— Przykro mi — skłamał pospiesznie, postanawiając, że nikt ze stada nie może ujrzeć księżniczki za wszelką cenę. — Daj mi je. Szamani wyprawią jej uroczysty pogrzeb.
— Nie — zaparła się lwica. — Może jeszcze jest szansa!
— Serren, przecież znasz prawo naszych praojców! Dekret Bwany to...
— Tak, ale znam także prawo Siedmiu Władców — odparła, mrużąc powieki. — Ono jest powyżej wszelkich dekretów wydanych przez Bwanę czy Assassina. Czyżbyś zapomniał? Królewskie lwiątko chroni bezwzględne prawo nietykalności. Trzeba je ratować!
— Pozwól, że ci przypomnę, że bezwzględne prawo nietykalności obowiązuje od momentu prezentacji lwiątek, a chyba nie masz zamiaru pokazać światu... tego... tego... Sprowadzimy na siebie tylko hańbę i wstyd!
Jego ostra reakcja zaskutkowała tylko kolejnym nieszczęśliwym szlochem młodej matki.
Nagle wydarzyło się coś niezwykłego. Jedno z białych kociątek podczołgało się do najmłodszej siostry i polizało je w uszko, które drgnęło nieznacznie. Był to zaledwie ułamek milimetra, ale wystarczył, by serce lwicy zabiło mocniej. Delikatnym ruchem przysunęła córkę do piersi. Lwiątko zmarszczyło nosek i zaczęło pić mleko wraz z rodzeństwem. Pyszczek Serren rozpromienił szeroki uśmiech.

— Moja mała wojowniczka — szepnęła wzruszona. — Będziesz miała na imię Luka.
Hatari wbił pazury w ziemię z wściekłości. Zdawał sobie sprawę, że musiał działać natychmiast, ale wzywanie Strażników, gdy całe stado zebrało się pod grotą i oczekiwało na wieści od królewskiej pary, byłoby czystą głupotą. Po raz kolejny podziękował w duchu Siedmiu, że według obyczajów ziem południa nikt niepowołany nie miał prawa ujrzeć świeżo narodzonych kociąt, dopóki rodzice nie wydadzą na to wyraźnej zgody.
— Serren, opamiętaj się! Sprowadzimy nieszczęście na naszą ziemię! — huknął tak głośno i tak niespodziewanie, że kocięta zareagowały piskiem przerażenia.

Królowa pozostała niewzruszona. Przeniosła wyzywające spojrzenie niebieskich oczu na męża, co odrobinę pozbawiło go pewności siebie. Była gotowa walczyć o swoje dziecko.
— Jaką hańbę? To nasza córka, krew z naszej krwi! Ja...
Przywódca uniósł łapę w uciszającym geście i odwrócił się w kierunku wyjścia.
— Mylisz się. To nie jest moja córka — mruknął na odchodnym. — Nie zgadzam się na prezentację. Pokażemy trzy lwiątka. Udam się teraz na spacer i zadecyduję, co z nią zrobimy. Ostatnie czego nam potrzeba, to kolejna wojna. Wiedz, że nie chcę mieć nic do czynienia z tym... z tym bękartem.
Gdy wychodził, z oczu lwicy znów popłynęły łzy.

***

Wszystkimi wstrząsnęła złość, z jaką Hatari wymaszerował z groty, a tym bardziej ostry rozkaz skierowany do Białego Stada, według którego nikt nie miał prawa wejść do jaskini tamtej nocy. Musieli zatem przenocować w siedzibie innych lwów zamieszkujących królestwo. Lidu jako pierwsza chciała zadać pytanie, które cisnęło się lwicom na usta, lecz wtedy król popatrzył na nią tak srogo, że słowa ugrzęzły jej w gardle.

Lew skierował się w stronę jaskini trzech szamanek królestwa z zamiarem poznania prawdy. Czy owa czwórka kociąt to naprawdę jego własne dzieci? W gruncie rzeczy nie zdziwił by się zbytnio, gdyby okazało się, że Serren trzymała kogoś na boku. Podobnie jak w przypadku wszystkich zaaranżowanych małżeństw nigdy nie łączyła ich miłość, a przysięgę wierności złożoną jeszcze kilka miesięcy temu Hatari traktował tylko jako pretekst do otrzymania tytułu króla. Jednak już kilka godzin później wyszedł z szamańskiej siedziby w jeszcze podlejszym humorze, niż po burzliwej rozmowie z małżonką, bowiem właśnie potwierdziły się jego najgorsze obawy. Kocięta były jego dziećmi, a co za tym idzie, nie dało się ich pozbyć. Zresztą teraz, gdy w pełni dotarł do niego fakt ojcostwa, nie wiedział nawet, czy w ogóle byłby zdolny do czegoś podobnego.

Postanowił więc uknuć plan.


Strażnicy przybyli późnym wieczorem, gdy ostatnie promienie słoneczne muskały trawiaste równiny, a Białe Stado rozeszło się we wszystkie strony. Jak zawsze szli równo i bezszelestnie, wyłaniając się z mroku tak, jakby był ich rodzimym wymiarem. Ich twarze przykrywały naostrzone maski z bawolej czaszki, których głęboko wyrzeźbione rysy przywodziły na myśl senne straszydła. Hatari czekał na nich w cieniu potężnego baobabu.
— Królu, przybyliśmy na twe wezwanie. — Skłonił się najwyższy strażnik, a cała reszta poszła w jego ślady.
— Dzisiejszego dnia spełniły się nocy najgorsze obawy Assassina — odrzekł władca, starając się ukryć targające nim emocje. — W królewskiej rodzinie urodziło się ciemne lwiątko.
Skrytobójcy nie szemrali, lecz parę z nich wydało z siebie niezadowolony pomruk. Niektórzy zjeżyli sierść, inni wbili pazury w ziemię.
— Panie, jeżeli każesz nam je zamordować...
— Wszystko musi się odbyć tej nocy — zarządził Hatari. — Koniecznie przed jutrzejszą prezentacją. Jeżeli królestwo dowie się o mojej hańbie, ciemni mogą poczuć się zbyt pewnie. Nie możemy do tego dopuścić.
— Z całym szacunkiem, mój królu, lecz wojna, kataklizmy i rządy Assassina zniszczyły Zieloną Ziemię wiele pokoleń temu. Ciemni to stargane przez los niedobitki, dawno stracili własnego władcę i nie są w stanie zagrozić waszej królewskiej mości.
Hatari stanął nad nim, groźnie wpatrując się w puste oczodoły, w których połyskiwały czarne źrenice.
— Głupcze — wysyczał ze złością. — Na tej zapadłej dziurze jest ich więcej, niż mógłbyś się spodziewać. Jeżeli ten wypłosz nie zostanie zgładzony, ciemni poczują się bezpiecznie i dojdzie do rozlewu krwi. Masz ją zabić. Masz stłumić jej słaby oddech, rozmazać jej krew na ścianie, oderwać głowę lub złamać kark, nie obchodzi mnie to! Chcę zobaczyć ją martwą. Czy wyrażam się jasno?
— Tak, mój panie — odparł lew ulegle. — Co jednak, jeśli królowa będzie stawiała opór?
Pysk króla wykrzywił się w grymasie. Przez chwilę jego myśli staczały ze sobą zaciekły bój, w którym jedna ze stron broniła subtelnych, mężowskich uczuć, zaś druga szarżowała w imieniu królewskiego honoru.
— Powiedziałem już. Masz zrobić wszystko, by zabić lwiątko.
Za wszelką cenę.
***
Tej nocy Serren nie mogła zasnąć. Nigdy jeszcze nie czuła naraz tyle szczęścia i smutku. Od pierwszej chwili wiedziała, że beżowa lwiczka przysporzy kłopotów, ale dotąd nie opuszczała jej pewność, że mimo wszystko mąż zdecyduje się ją wesprzeć. Ojciec zawsze powtarzał jej, gdy lwicę nachodziło zwątpienie, że król będzie dla niej dobry bez względu na wszystko. Kiedy parę miesięcy temu stawała na ślubnym kobiercu, wierzyła w miłość od pierwszego wejrzenia.
Dziś śmiała się w duchu ze swojej głupoty.
Hatari nie był dla niej zły, wręcz przeciwnie. Pilnował, by niczego jej nie brakowało, pozwalał jej niemal na wszystko, ale sam nigdy nie okazał lwicy więcej ciepła niż głaz. Był wyniosły i surowy do tego stopnia, że Serren czasem czuła się bardziej jak jego córka niż żona. To się zmieniło, gdy zapadła w ciążę. Wtedy król wysilił się na okazywanie swego rodzaju troskliwych emocji, a nawet bywał sympatyczniejszy niż zazwyczaj. Królowa uwierzyła, że wraz z narodzinami dziecka wreszcie staną się szczęśliwą rodziną.
Żadne słowa nie opisałyby jej radości, gdy szamanki oznajmiły, że zostanie matką aż czwórki małych pociech. Nawet tym momencie czuła ciepło w sercu, gdy przyglądała się wtulonym w siebie śpiącym maleństwom. Pierworodnego lewka nazwała Zuba — Hatari bardzo chciał, by przyszły król właśnie tak miał na imię. Drugą córeczkę nazwała Aisha, a trzecie dziecko: Furaha.
Z zamyślenia wyrwały ją kroki odbijające się od ścian tunelu. Najpierw pomyślała, że to Hatari wrócił, by z nią porozmawiać. Wstała, by go przywitać, lecz nagle zamarła w bezruchu.
Z blasku księżyca na ścianie pojawiło się sześć cieni.
Nie, to niemożliwe. On by tego nie zrobił!
— Ciemne lwiątko musi zginąć. — Głęboki bas potoczył się po grocie echem, a odpowiedział mu monotonny chór:
,,Ciemne lwiątko musi zginąć".
Lwica czuła, jak serce łomocze jej w piersi.
— Rozkazuję wam odejść! — krzyknęła w stronę głosów, siląc się na królewski ton. Jednak lwy zbliżały się nadal, kołysząc się na boki. — Król srogo was za to ukaże! — spróbowała jeszcze raz. Na próżno.
Musiała działać natychmiast. Chwyciła lwiątka w zęby i pognała w głąb groty. Strażnicy rzucili się do przodu w dzikiej pogoni. Oddech Serren świszczał z wysiłku, gdy usiłowała biec tak szybko, jak tylko pozwalały jej na to długie łapy. Skrytobójcy zaczęli ją doganiać. Pierwszy z nich skoczył naprzód, lecz lwica zdołała zrobić unik i skręcić w najbliższy tunel.
Ciemne lwiątko musi zginąć.
Jej płuca paliły jak ogień, a małe lwiątka piszczały przestraszone. Przeklęła w duchu, że nie mogą choć przez chwilę pozostać cicho. W takim wypadku nie było mowy o zgubieniu napastników.
Sprowadzimy na siebie tylko hańbę i wstyd  — głos Hatariego huczał jej w głowie.
Lwy znów zaczęły się przybliżać. Królowa wiedziała, że tym razem nie uda jej się ich przechytrzyć. Wyobraźnia podsunęła jej najgorszą wizję ze wszystkich, na które kiedykolwiek się odważyła: jak przerażający Strażnicy pobijają ją w walce, a następnie każą patrzeć, jak z bezdusznym okrucieństwem rozbijają głowę jej lwiątka o ścianę.
Wtem do głowy wpadł jej pomysł, który mógł okazać się ostatnią deską ratunku. Jej umysł przepełniła nadzieja, dodając sił do dalszej gonitwy. Nie odbierzecie mi moich dzieci — pomyślała z dziką determinacją.
Nikt mi ich nie odbierze. Nigdy.

***

Pierwsze promienie słoneczne rozlały się po królestwie, mieniąc się w spienionych  wodospadach i wartkich jeziorach. Zwierzęta podążały w stronę skały Moyo, pragnąc ujrzeć prezentację królewskich lwiątek. To był wielki dzień.
[Piosenka napisana do melodii: Brother Bear — Great Spirits]

Niech nadzieja trwa,
Niechaj serce twe
Pozna smak wymarzonych snów...

Słońce wstaje znów
Nadszedł nowy dzień,
Smutki odrzuć gdzieś daleko hen...

Śpiew duszy gna naprzód ku szczęściu sam
Już nigdy nikt nie przeszkodzi nam...

Chwyć promień blasku słońca i
Biegnij ku przygodzie!
Wiosna u twych stóp otwiera świat!
Życie jest niczym piękny kwiat
Kwitnie jak marzenie
Przyszłość w twoich rękach spoczywa
I niech na prostej ścieżce zawsze trwa...

Wszyscy stali w milczeniu, oczekując wyjścia przywódcy. Hatari spotkał się na uboczu z trzema lwimi szamankami Królestwa Siedmiu Władców: Hilą, Saini i Msalabi, które zaczynały się już niecierpliwić. Po Serren i lwiątkach słuch zaginął, podobnie jak po Strażnikach. Zgromadzone zwierzęta trwały w radosnym oczekiwaniu, aż ku górze zostanie uniesiony ich przyszły król.
— Trzeba wejść do środka i ich poszukać — nalegała Hila.
— Nie ma takiej potrzeby. Jestem pewien, że Serren wkrótce wyniesie do nas lwiątka. 

Albo któryś ze skrytobójców — pomyślał król z nutką goryczy.
— Lepiej żebyś miał rację. Prezentacja lwiątek to święty rytuał i jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by została odwołana.
— I nie zdarzy się, a przynajmniej nie w moim królestwie — odwarknął Hatari ze złością.
Wtem wśród zwierząt zapanowało nagłe ożywienie. Gdy cała czwórka spojrzała ku górze, król o mało co nie zakrztusił się z wrażenia.
Na samym szczycie stała stargana Serren, unosząc ku niebu jasnobeżowe lwiątko. Najpierw wszyscy wstrzymali oddech, dogłębnie zaskoczeni. Wpierw ukłoniły się gepardy. Następnie słonie, a cała reszta poddanych poszła w ich ślady.
...Niech nadzieja trwa,
Niechaj serce twe
Pozna smak wymarzonych snów...

Skrytobójcy usunęli się w cień. Od dziś lwiątko było pod ochroną Siedmiu Władców.

...Chwyć promień blasku słońca i
Biegnij ku przygodzie!...

Hatari musiał uderzył łapą w drzewo z wściekłości. Dawno temu jeszcze jedno prawo zostało ustanowione przez pierwszych królów.
Pierwsze zaprezentowane lwiątko miało zostać prawowitym władcą królestwa.


*******************************
Poprzedni rozdział: Wprowadzenie
Kolejny rozdział: Historia Luki: Rozdział II
*******************************


Chciałabym bardzo podziękować Wam wszystkim za tak miłe słowa, które umieściliście w komentarzach pod poprzednią notką. Po prostu brak mi słów! Jesteście niesamowici, dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję! Każde wasze słowo to dla mnie niewyobrażalna motywacja.
Jak oceniacie postawę Hatariego? Czy Luka będzie miała łatwe dzieciństwo? Czy uda jej się wzbudzić w ojcu miłość?
(Do osób, które przeczytały poprzednią wersję c: ) Jak oceniacie jak dotąd wprowadzone zmiany w fabule odcinka pierwszego?
Pozdrawiam was wszystkich baaardzo ciepło! ~ EvilRay

18 komentarzy:

  1. *wyje przeraźliwie* Biegnij ku przygodzie!... (Proszę mnie nie uciszać, słowa naprawdę wpadają w ucho, a i oryginał uwielbiam c:)
    Rozdział bardzo mi się spodobał - jestem takim typem, że lubię od razu znać wszystkie tajemnice, więc bardzo się cieszę, że wyjaśniłaś już teraz, dlaczego ciemne lwiątka są mordowane. Podziwiam Serren, uczucia matczyne mają naprawdę wielką siłę. Hatari to buc wycierający sobie gębę tradycją, Luka na pewno nie będzie miała z nim łatwego życia, ale wiem, że da radę i to się liczy, o! Zastanawia mnie czy, skoro ma zostać królową, jej historia potoczy się tak jak się potoczyła - z niecierpliwością czekam, by się o tym przekonać :)
    PS. Maluchy wyszły ci tak słodko <3 Serren rzeczywiście jest podobna do dorosłej Luki, jest taka piękna jak ona :)
    PPS. Uczciwie informuję, że nie wiem, czy uda mi się skomentować każdy kolejny odcinek - nauczyciele chyba nie zauważyli, że matura jest dopiero za kilka miesięcy i wzięli się za nas ostro już od początku, więc większość czasu spędzam przywalona podręcznikami o_O. Niemniej gdy tylko znajdę chwilę, będę zaglądać, czy nie dodałaś czegoś nowego. Ja, Twoja Wierna Fanka, obiecuję, że nie porzucę tak wspaniałej historii, never! *w tle rozlega się jakaś podniosła muzyka, potęgująca patos wyznania*
    No to... pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *dołącza się* Wiosna u twych stóp otwiera świaaaaat! :D Ja również bardzo lubię oryginał c: Świetnie określiłaś Hatariego, zgadzam się z tym w stu procentach!
      O, dziękuję bardzo ^^ Pierwszy raz rysowałam małe lwiątka i zastanawiałam się, jak to ostatecznie wyjdzie. :)
      Nie martw się, doskonale wiem, o czym mówisz. W szkole mamy tyle nauki, że również muszę siedzieć nad podręcznikami (i rozwiązywać rachunki D: ) strasznie dużo czasu. Na okrągło się słyszy tylko albo o maturze, albo o studniówce.
      Ojej, ale mi się teraz ciepło zrobiło na duszy, dziękuję Ci z całego serca za tak miłe słowa! *o*
      Pozdrawiam cię ciepło i z niecierpliwością czekam na nowy rozdział na Twoim blogu c: (tak tak, nie przegapiłabym tej wspaniałej wiadomości o piszącej się notce ;D ) ~ EvilRay

      Usuń
  2. Przepraszam,że poprzedniego rozdziału nie skomentowałam,ale tak za bardzo no,no niechciało mi się komentować!Jestem leniem i co będziesz mnie za to dyskryminować jak Hatari Lukę,co?Dobra koniec mojej żałosnej wypowiedzi o moim lenistwie.
    Hatari taki zły,podoba mi się!Choć w sumie wolę Lukę(co z tego,że nie znam jej charakteru.Mambo ma logikę gdzieś!).Postawa mamy Luki bardzo mi się spodobała,taka prawdziwa matka.
    Wygląd wszystkich maluchów bardzo mi się podoba,a i rzeczywiście Serren jest podobna do Luki,a może na odwrót?Dobra nie ważne.
    mam nadzieję,że Lucę nie będzie tak źle z Hatarim,ale po takim zwyrodnialcu nie wiadomo czego można się spodziewać.
    Ogólnie rozdział czy tam odcinek był świetny,ale mnie się tak łatwo nie pozbędziesz!Nie!
    W ogóle to Asassin(czy tylko mi jego imię kojarzy się z grą Asassin's Creed?)ma choroby psychiczne nie lubię go mimo,iż jest złą postacią.
    Tylko ciekawi mnie jak Luka pozna Nukę.No,ale tego pewnie dowiem się w następnych odcinkach.
    No to może już będę kończyć.
    Czekam na nowy odcinek.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz c: Nie, nie AŻ tak bardzo :D
      Jesteś chyba pierwszą osobą, której w miarę udało się polubić Hatariego. Oj, a zdoła on jeszcze pokazać swoje prawdziwe oblicze, zapewniam Cię :D
      Assassin z angielskiego znaczy "skrytobójca", dlatego nadałam temu królowi to imię c: Ponieważ to on zapoczątkował krwawą rzeź w królestwie.
      Również pozdrawiam ~ EvilRay

      Usuń
    2. Czyli nie naślesz na mnie skrytobójców którzy mieliby mnie zabić?Dziękuję!
      Świetnie,że Hatari ukażę swoje prawdziwe oblicze,tylko na to czekam(mam nadzieję,że chodzi Ci o to złe*diaboliczny śmiech*).
      Wiem co oznacza Assassin(swoją drogą popełniłam błąd ortograficzny :O).Aż tak tępa nie jestem,ale nieważne.

      Usuń
  3. Zacznijmy od tego, że jestem pod wrażeniem tego rysunku, mimo iż widziałam go wcześniej. Wyszedł Ci świetnie, wiem ile czasu mu poświęciłaś.
    Strasznie podobały mi się te wszystkie opisy na początku, wręcz bajkowe były i dobrze budują nastrój, wprowadzają.
    To bardzo przejmujący rozdział i chociaż czytałam historię na blogu poprzednim i tak przeżywałam.
    Pytałaś o wprowadzone zmiany - rozdziały są lepsze, bardziej przemyślane, podajesz w nich więcej informacji. Historia ciemnego lwiątka i powód dlaczego Luka bd miała "pod górkę" jest super. ❤

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba zakochałam się w Hatarim. To źle? Tak jak określiła wyżej Igrid "to buc wycierający sobie gębę tradycją", czyli od razu zyskał sobie moją sympatię. Uwielbiam takie postacie, z pewnością biały król będzie moim ulubieńcem. Luka będzie miała pewnie ciężkie dzieciństwo przez ojca, ale i tak nic nie zmieni mojego nastawienia to Hatariego.
    ...
    ...
    ...
    ...
    Można zakochać się w lwie? Czy to jest czymś złym? Pomocy ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że to nie jest czymś złym! :D Powiedziałabym nawet, że to całkowicie naturalne :D
      Dziękuję za komentarz c: ~ EvilRay

      Usuń
  5. Cudownych rozdział :)
    Bardzo mnie zaciekawił a opisy przypominały takie jak w basniach :D Wszystko lepiej się wyobrażało. Cudowne ^^
    Obrazek również piękny. Maluchy wyszły słodko. Ile nad tym obrazkiem siedziałaś? Hmm, nie wiem ale na pewno bardzo długo bo efekt końcowy fenomenalny.
    Luka będzie miała ciężko przez ojca :c Ale pewnie matka będzie faworyzować tego malucha :D
    Jeszcze raz dodaje, pisałam to w poprzednim komentarzu ale cóż, powtórzę raz jeszcze. Czuję jakbym tam była i te wszystkie wydarzenia obserwowała ;)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział... znaczy odcinek.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo ^^
      Nad obrazkiem pracowałam jakieś niecałe dwie godziny, pomijając poprzednią wersję, która wylądowała w kominku :D Serren wszystkie swoje dzieci kocha tak samo, to całkiem naturalne, że o najsłabsze z dzieci troszczy się troszkę bardziej ;)
      Również pozdrawiam! :D ~ EvilRay

      Usuń
  6. Uważam, że Hatari postąpił okrutnie. Chcieć zabić własną córkę? Czegoś takiego mógłby chcieć tylko osoba bez uczuć.
    Myślę, że dzieciństwo (ba! całe życie Luki) nie będzie łatwe.
    Pozdrawiam i do napisania.
    Dodałam dziś nowy rodział
    Innazagaa.blogspot.com
    Zapraszam 😃😀😊
    MK

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej :) postanowiłam, że sobie zobaczę, jak to z tym ff do "Króla Lwa" wygląda, bo nigdy wcześniej nie natknęłam się na taki pomysł.
    Cóż, zabijanie kogokolwiek ze względu na inny wygląd nie jest niestety niczym niezwykłym również w świecie zwierząt.
    Nie dziwię się w sumie, że Hatari podjął taką, a nie inną decyzję. Jeżeli miał tłuczone do głowy, że czarne lwy są złe, no to tak rozumował, trudno mieć do niego o to pretensje. A skoro w dodatku jest królem, to raczej trudno, żeby myślał jedynie o swojej rodzinie.
    Już prędzej przyczepiłabym się do Serren: zamiast chronić dziecko i na wszelki wypadek zaprezentować je jako ostatnie, żeby nie ryzykować w przyszłości jakiegoś "nieszczęśliwego wypadku", to mianuje je przyszłą królową i aż się prosi o kłopoty.
    No ale rozumiem, że to ma być jednak bardziej pogodny tekst, więc aż tak się nie czepiam. :) Ogólnie bardzo mi się spodobało, więc na pewno w przyszłości będę wpadać, chociaż nie obiecuję, że regularnie. :)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejka c: Bardzo dziękuję za komentarz :D
      Serren nie miała możliwości zaprezentować Luki jako ostatnie lwiątko, przecież gonili ją Strażnicy. Gdyby położyła je obok siebie, by zaprezentować któreś z jej rodzeństwa, lwy zaraz dopadłyby i rozszarpały biedną Lukę na strzępy. Serren była w sytuacji bez wyjścia c:
      Hatari był gotów także bez mrugnięcia okiem poświęcić życie i zdrowie własnej żony w celu pozbycia się ciemnego lwiątka - myślę, że nawet idea "złych ciemnych" nie usprawiedliwia jego bezdusznej postawy.
      Pozdrawiam! :D ~ EvilRay

      Usuń
    2. Czyli Hatari kazał zabić Lukę (i ewentualnie Serren) tuż przed ceremonią? Bo zabójcy poszli do niej jeszcze w nocy, wspominałaś o blasku księżyca. Przez pół nocy ganiała się z nimi po grocie, a ceremonia była w nocy?
      Zabrzmi brutalnie, ale Serren aż tak mu już chyba do szczęścia potrzebna nie była, skoro już urodziła dzieci? To oczywiście zależy, jaki "ustrój" panuje wśród Twoich zwierzaków, ale aranżowane małżeństwo nasuwa skojarzenia z patriarchatem.
      Bez obaw, widzę zamysł bajkowości tekstu :P Z moralnego punktu widzenia zachowanie Hatariego jest jak najbardziej naganne, co do tego nie ma wątpliwości, ale ja już tak lubię usprawiedliwiać tych złych :D

      Usuń
    3. Tak, aby lwiątko nie zostało objęte Ochroną Siedmiu Władców. Podczas prezentacji jest dopiero sam początek świtu, wyszło dopiero wręcz kilka pierwszych promieni. Strażnicy przybyli niecałe kilkanaście minut wcześniej, gdy jeszcze względnie panowała noc. Wschód słońca jest bardzo szybki, wystarczy spojrzeć na Krąg Życia w na początku filmu.
      Yup! Z punktu widzenia Hatariego Serren nie była mu już do niczego potrzebna, ale w opowieści mamy do czynienia z personifikacją. Zwierzęta mają tu cechy ludzkie + to jest bajka kreowana na kształt animacji, więc patrzenie z punktu widzenia czysto logicznego bez udziału... chmm... dziecięcego serca się tu nie sprawdzi c:
      Ojej, "Twoje Zwierzaki" brzmi tak bezdusznie D;
      He he, rozumiem, ja też często usprawiedliwam tych złych (fan of Scar right here :D) ~ EvilRay

      Usuń
    4. Okej, w takim razie Hatari nie przemyślał sprawy :D Gdyby wysłał ich wcześniej, miałby większą pewność, że zdążą przed ceremonią, a tak to nie wyszło. "Króla Lwa" nie pamiętam aż tak dobrze, żeby znać urywki scen. Nie pamiętam też aż tak dobrze, czy faktycznie w Afryce nie ma naszego świtu i tam granica między nocą a wschodem słońca jest bardzo wyraźna, więc wierzę Ci na słowo :)
      Tak, bajki to w większości personifikacje, takie tłumaczenie też jest zrozumiałe - jak ktoś jest zły, to po całości, dobry - tak samo. Do czytania Twojego tekstu włączę więc swoje "dziecięce serce". :D
      Bezdusznie? Z ręką na sercu przyznaję, że nie taki miał być wydźwięk. W takim razie może "zwierzaczki" lepiej oddadzą, co miałam na myśli. :D

      Usuń
  8. Hej, Ray. Mam problem z zapisywaniem sie do obserwatorów i przez to ta obsuwa w komentowaniu.
    Podobało mi się. Ładnie zaczęłaś od opisania królestw i wyjaśnienia legendy o ciemnych lwiatkach (choc ciekawe, jak to wiąże sie z prologiem; chyba juz nie pamietam zbyt dobrze oryginału :p). Nie podoba mi sie bardzo postawa króla, widac, ze zalezy mu na władzy, a zonę oraz dzieci traktuje przedmiotowo. Nie wykluczam, ze moze, ale tylko moze ma jakis uraz z przeszłości i dlatego zareagował az tak mocno... Ale zastanawia nnie troche, dlaczego poddani zaakceptowali nie-białe lwiątko... I jak S.udalo się uciec przed sześcioma lwami, jednocześnie trzymając w zębach czwórkę dzieci... Niesamowite. Ładnie oddałaś emocje i zdecydowanie umiesz budować napięcie. Podobają mi sie takze stateczne opisy. Dobry początek!
    Mam uwagi: znów jest sporo dywizów, ponadto gdy zaczynasz wtrącenie przez myślnik, tak samo musisz je zakończyć (nie przez przecinek). Zapraszam w wolnej chwili na Niezaleznosc. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Może i mój kom nie będzie wyjątkowy,ale muszę napisać.To było świetne,razem z królikiem na kolanach czytałam tę rozdział.Ten władca jest po prostu ,,świetnym ojcem"-mówiąc sarkastycznie.Wzruszyłam się kiedy przeczytałam co zrobiła królowa by uratować Luki,to słotkie,prawdziwa matka.Pozdrawiam cię i Luki :)

    OdpowiedzUsuń