31 grudnia 2016

Odcinek 3 Stado Północy: Rozdział I

Spisek w cętki


Historia Północy jest wyjątkowo burzliwa, a jej początki sięgają X pokolenia Wielkich Królów Lwiej Ziemi. Dziś to piękne i spokojne miejsce obfitujące w dostatek jest chronione przez następców Bractwa.
Ale nie zawsze tak było.
Dawno temu Północ została zniewolona przez wygnanych uzurpatorów, którzy zwabieni dostatkiem i upojeni żądzą władzy, zawiązywali sojusze z co silniejszymi mieszkańcami oraz siali spustoszenie, prowadząc między sobą krwawe, wyczerpujące wojny. Przez wiele lat królował tam jedynie chaos i strach. Tak było do czasu, aż pewnej deszczowej nocy trzej bracia postanowili spotkać się w tajemnicy i raz na zawsze zakończyć te wstydliwe dzieje. Naradzali się między sobą aż do nastania świtu. Zgodnie stwierdzili, że szansa leży w Zehhendorze Myślicielu, X królu Lwiej Ziemi.
— I wtedy otrzymali pomoc oraz żyli długo i szczęśliwie? — zawołała Luka, wpatrując swoje duże niebieskie oczy w niebo usiane kroplami, które z charakterystycznym dudnieniem gęsto uderzały o ziemię. Było już południe, a lwica od samego świtu stała w pełni rozbudzona oraz gotowa do dalszej podróży, lecz jak nietrudno się domyślić, przeszkodziła jej w tym pogoda.
— Ależ oczywiście, że nie. Nic nie jest aż takie proste! — odparł Nuka, w tej chwili niezbyt rad z tego, że przerwano mu opowieść.
— W baśniach zwykle jest.
— To nie żadna tam wyimaginowana opowiastka, to prawdziwa historia — obruszył się lew. — Poza tym co ty wiesz o baśniach... Mam na myśli te prawdziwe.
— Przeszłam kawał świata wzdłuż i wszerz — oznajmiła Luka z naciskiem, mrużąc powieki — Słyszałam tyle baśni, że...
— Ale ja mówię o tych prawdziwych. Tam drogę do zwycięstwa torują ból i ofiary! — to powiedziawszy, uniósł łapy w górę, a w tym samym momencie na zewnątrz jaskini z głośnym trzaskiem błysnęła błyskawica. Lwica zacisnęła ząbkami dolną wargę, ale w tym temacie wolała się jak na razie nie wypowiadać.
— Lepiej nie marudź, tylko opowiadaj. Jestem strrrasznie ciekawa. — Uśmiechnęła się, podpierając pyszczek obiema łapkami i przenosząc zafascynowany wzrok na towarzysza. Nuka poczuł przelotne uczucie dumy. Nie sądził, że dzisiejszy dzień potoczy się w taki sposób. Najwyraźniej ostatnio nawet pogoda przeszła na jego — skąpą w sojuszników — stronę.
Na zewnątrz padało przez całą noc i biały... szary ranek aż do teraz. Luka najwyraźniej tak się zmęczyła wczorajszymi tańcami, że przespała moment, w którym obiecała sobie wyruszyć w dalszą podróż.
Po południu Nuka, zaglądnąwszy do miejsca, gdzie wcześniej ją zostawił i stwierdziwszy, że jednak została na dłużej, zaczął opowiadać o ziemiach na wschodzie, aby zabić upływający czas. Wspomniał (choć skrzętnie: nie miał ochoty się przed nikim otwierać, a tym bardziej odkrywać emocje związane z tym miejscem) o Lwiej Ziemi, Pustyni, Oazach, Wielkiej Puszczy i o... Północy, a kiedy wyglądała na zainteresowaną, rozpoczął opowieść o historiach owych terenów.
— Szkoda, że nie masz zamiaru zabawić tu dłużej — westchnął na głos. — Nawet nie masz pojęcia, ile przeszłych legend, zbrodni i tajemnic zostało zaklętych w czasie Doliny Starożytnej — dodał z pasją w głosie.
— A jak wielka jest ta twoja Dolina Starożytna?
— To wszystko, co znajduje się u podnóża gór na krańcach Imperium aż po Iskrzącą Lagunę daleko na Wschodzie: życia by ci nie starczyło, jakbyś chciała to wszystko poznać.
Oczy tajemniczej lwicy zdawały się płonąć z zaciekawienia.
— To na co jeszcze czekasz? Opowiadaj, najlepiej do utraty tchu! — Jej paskowane uszy poruszyły się nieznacznie, strącając kosmyk małej rozczochranej grzywy między pandzie obwódki. Nuka wciąż nie umiał się przyzwyczaić do nietypowej fizjognomii swojej słuchaczki — grzywa u lwicy jest tak zaskakującym zjawiskiem, że trudno się dziwić ciągłym dywagacjom wyrzutka: jakim cudem to w ogóle możliwe? Jednak ukradkiem oceniając ją męską krytyką nie mógł nie zauważyć, że Luka ma w sobie subtelny, lekko hipnotyzujący czar, szczególnie kiedy cała zdaje się promieniować energią.
— Prośba gepardzich braci — kontynuował opowieść — została odrzucona przez Króla. Zmagał się on wtedy z ciężką chorobą oraz czymś o wiele wiele groźniejszym: początkiem Złych Czasów. Napięcie między wrogami cały czas rosło, tak więc pragnął on zachować swoich najsilniejszych poddanych pod łapą; ostatecznie przeważył fakt, że Północ była położona za daleko, aby skutecznie interweniować w działania okupatorów. I właśnie wtedy bracia zbuntowali się porządkowi uzurpatorów na Północy. Sprawa wyglądała z góry na przegraną, lecz atak nie był przeprowadzony z myślą o zwycięstwie: bracia pragnęli udowodnić, że sprawiedliwość zawsze była, jest i będzie bronić słabszych oraz uciśnionych.
— To takie szlachetne — mruknęła oczarowana lwica, lecz Nuka zdawał się jej nie słyszeć, pochłonięty słowami.
— Ale wtedy zdarzyło się coś niesamowitego. Do braci stających samotnie przeciw potędze samozwańców dołączył kolejny gepard, z odwagą wpatrując się w oczy nieprzyjaciół. Zaraz po nim dołączył następny, a potem jeszcze jeden. Zewsząd kolejno wychodziły hipopotamy, ptaki, dzikie koty, małpy, surykatki... aż w końcu utworzył się gęsty mur pełen poważnych pysków bohaterskich śmiałków. Po raz pierwszy stronnicy uzurpatorów poczuli się słabi wobec potęgi tych, którymi dotąd gardzili.
Bracia wydali rozkaz do ataku i rozpoczęła się jedna z najwspanialszych bitew w dziejach, która zakończyła się dla nich zwycięsko. Wtedy to zrozumieli, że Północ potrzebuje protektorów, inaczej ktoś rychło przywróci stary porządek. Tak powstało Bractwo Północy — grupa zrzeszająca wszystkie gepardy owych terenów, która w niedługim czasie zyskała miano Stada Północy.
— To pewnie musiało być dla nich bardzo trudne — westchnęła Luka. — Gepardy to urodzeni indywidualiści.
— To prawda, dlatego właśnie razem tworzą taką potęgę.
— A czy ona jeszcze istnieje? Mogę ich spotkać w mojej podróży? A może...
— Na litość boską, kobieto daj mi skończyć. — Luka znów podparła się łapkami i uśmiechnęła szeroko.
— Aleś ty gburowaty. Mam po prostu masę pytań.
— No właśnie widzę. Na czym to ja?... Ach, no tak. W niedługim czasie ponure ziemie Północy zmieniły się w przepiękne zielone terytoria, krajobrazem dorównującym nawet Lwiej Ziemi. Mieszkańcy byli wolni oraz bezpieczni i takimi pozostają od parunastu pokoleń. Ale za jaką cenę? Masz pojęcie, ile honorowej krwi przelano za tę wolność? Stado Północy do dziś żywi urazę do Złotego Stada za to, że w najgorszych czasach odmówiono im pomocy.
— Ale przecież tamci musieli się zmagać z niedobrymi czasami...
— Złymi Czasami — upomniał Nuka. — To osobno nazwany okres czasu.
— Dobra dobra, panie wszechwiedzący.
Od jakiegoś czasu deszcz przeszedł z gęstej ulewy w fazę delikatnego kropienia, a niebo zaczynało się przejaśniać. Kiedy dobrze już po południu chmury odrobinę się rozstąpiły, pierwszą osobą, która wystrzeliła na zewnątrz, była...
— Nareszcie słońce! — zawołała Luka, a jej towarzysz leniwie wygramolił się tuż za nią. — To był jeden z najciekawszych deszczowych dni, jakie przeżyłam. Tyle opowieści, wiadomości, wrażeń, fantazji...
Nuka jedynie wzruszył ramionami — miał całkiem inną definicję miło spędzonego dnia.
— Nie cierpię słońca. Wolę deszcz.
— Ale przecież jeszcze przed chwilą mówiłeś, że...
— No bo deszczu też nie cierpię. Logiczne. Skoro koniecznie musisz już iść, to... pozwolisz, że cię odprowadzę? No wiesz, do granic.
Wiatr szybko przeczesywał zeschłą trawę, rozwiewając lwicy włosy na wszystkie strony.
— Wiesz co? Ostatecznie mogę zostać jeszcze jeden dzień.
Nuka w jednej chwili cały się rozpromienił.
— Czyżbyś już miała jakiś pomysł na resztę dnia?
— Mam sto czterdzieści trzy szalonych pomysłów na spędzenie reszty dnia! — usłyszał w odpowiedzi, co lekko go zaniepokoiło.
— Ale... zaraz, że co?
Luka wyszczerzyła ząbki.
— Ty mnie jeszcze nie znasz, towarzyszu, ty mnie jeszcze nie znasz...
***
Kilka dni wcześniej na Północy, po skończonych obradach, przywódca zszedł z zamszonej skały oraz skierował się ku jaskini swojego stada. Ciężko się nie zgubić w siedlisku gepardów, jeśli przebywało się tam po raz pierwszy: całość wyglądała jak zwyczajna półka skalna, lecz w gęstych chaszczach pod zasłoną z plączących się lian znajdowało się niewielkie wejście, w którym zmieścić się mogły jedynie małe zwierzęta lub giętkie, dzikie koty. W środku przez pierwsze kilka minut chodzenia wśród labiryntu tuneli było ciemno, lecz w miarę, jak przybliżało się do pomieszczenia głównego, zaczynało się rozjaśniać poprzez regularne niewielkie otwory w skale. Całość została pokryta miękkim mchem, od czasu do czasu przerzedzonym kępkami trawy.
Przywódca usłyszał echo czyiś kroków.
— Thakinie! — dobiegł głos zza zakrętu — Thakinie, poczekaj! — gepard zdyszany dopadł do łap swojego wodza. — Czy... Czy to prawda? To wszystko, co...
— A czy brzmiało to, jakbym żartował? — w głosie Thakina zabrzmiała nutka nagany.
— Nie, panie, ale... Atakować Simbę? Od trzech Królewskich pokoleń mamy rozejm...
— ...Który niedawno został złamany przez Takę Bratobójcę, przypominam.
— Masz na myśli Skazę? Jego rządy zostały przecież unieważnione, a sam Król wysłał posłańców w celu wznowienia umowy.
— Posłańca, którego puściliśmy w niepewności.
Gepard zmarszczył brwi.
— Czyli planowałeś to od dawna...
— Moje plany nie są nawet jeszcze w fazie rozwoju, Kago. Minie jeszcze bardzo dużo czasu, zanim wydam ostateczne rozkazy. Lwia Ziemia jest daleko. — Dzikie koty zaczęły powoli spacerować z gracją wzdłuż tunelu — Trzeba rozpoznać się z terenem, sytuacją, ewentualnymi sojusznikami...
— Wszystko rozumiem, ale... Dlaczego?  Nasze ziemie są wystarczająco piękne, śmiem twierdzić, że żyźniejsze od ich terytoriów. Niepotrzebne nam...
— Ach, dzisiejsi młodzi są tak pozbawieni serca. Tu nie chodzi o ziemię, ale o historię. Lwy opuściły nas w największej potrzebie, kiedy z ich winy Północ przechodziła piekło. W uzurpatorach płynęła królewska krew.
— Minęło przecież tyle lat...
— Ale zdrada pozostała ta sama. Rana pozostawia blizny, Kago.
— Myślę, że nie jesteśmy gotowi na wojnę.
— Dlatego trzeba się do niej odpowiednio przygotować. Jak już wspomniałem, prawdopodobnie będziemy jeszcze musieli długo czekać. Możliwe, że gdy nasze plany zostaną wcielone w życie, panowanie nad legendarną Lwią Skałą przejmie córka króla — Kiara.
Kago parsknął śmiechem.
— Ta małolata?
— Nastolatki stają się kobietami, a kobiety królowymi. Czas płynie o wiele szybciej, niż ci się wydaje.
— Co zamierzasz zrobić?
— Naszym pierwszym krokiem będzie wysłanie posłańców z wiadomością na Ziemie Wyrzutków. Mogą być bardzo przydatnymi sojusznikami.
— Thakinie, z całym szacunkiem, Wyrzutki będą domagały się Lwiej Ziemi tylko i wyłącznie dla siebie. Nie ma sensu wyrywać jej z łap lwów dla lwów.
— Nikt tu nie mówi o dzieleniu się.
W tej chwili Kago stanął w miejscu i pobladł, wpatrując się w przywódcę z niedowierzaniem.
— Oszustwo? — wydusił.
— Intryga — odparł Thakin ze spokojem — Władza wymaga intryg, nieważne w jakiej postaci.
— Bratobójca myślał to samo.
W oczach przywódcy błysnął gniew.
— Czyżbyś porównywał mnie do mordercy? Setki naszych prabraci przelało krew za to, że Złote Stado bało się udzielić pomocy niewinnym zwierzętom! Razem z Wyrzutkami są siebie warci! To jest najwyższy czas, by ich pomścić!
— A... A jeśli Wyrzutki odmówią? Na wojnie kolejni przeleją krew.
Thakin trwał przez chwilę w stanie zadumy.
— Wtedy... Wtedy, mój drogi towarzyszu, zwrócimy się do Imperialistów
Z gardła Kago wydobył się jęk przepełniony zgrozą.
***
Dwa gepardy krążyły wokół siebie z najeżoną sierścią i obnażonymi kłami, raz po raz rzucając sobie nienawistne spojrzenia. Jednemu z nich, choć znacznie większemu, wyraźnie zaczynało brakować już sił, podczas gdy drugi — dumnie poprawiając kolorowy kwiatek za uchem przebitym małymi, drewnianymi kołkami — wyglądał na co najmniej znudzonego. Roślejszy osobnik rzucił się do przodu z głośnym warczeniem, lecz ani się obejrzał, już leżał na ziemi przygnieciony smukłą cętkowaną łapką.
— Hej, Akelia!
Gepardzica odwróciła się w stronę pędzącej zdyszanej postaci zbiegającej z pagórka. Wszędzie poznałaby jednego ze swoich braci; Bulton cechował się ponadprzeciętnym zapasem tłuszczu, który tłumaczył potrzebą zabezpieczenia się na wypadek zimy. (W Afryce zimy co prawda nie ma, ale nigdy nic nie wiadomo — zwykł mówić). Akelia z kocią zręcznością zablokowała nadchodzący cios i uderzyła głową napastnika o najbliższe drzewo.
— Nie teraz, Bulton, jestem trochę zajęta.
— A-a-ale Akelio... jesteśmy spóźnieni!
Król Lew: Historia Nieznana - Stado Północy
Akelia (źródło)

Dziewczyna w jednej chwili chwyciła napastnika za kark, lecz gdy usłyszała słowa brata, w jedne chwili znieruchomiała, nieuważnie ściskając atakującego zbyt mocno.
— Niby na co?
— Nie słyszałaś Thakina? Wybiera wybrańców na podróż, aby... zaraz go udusisz.
Gepradzica, zorientowawszy się co zrobiła, puściła ledwie zipiącego osobnika na ziemię.
— Wybacz, Raito. — Pomogła mu wstać. — Następnym razem pamiętaj atakować i z barku, i z przedramienia, wtedy może udałoby ci się mnie pokonać. Ale robisz postępy, żołnierzu.
— Tak jest, pani! — Raito zasalutował. — Będę pamiętał, pani.
— Spocznij i wracaj do oddziału. — Tu zwróciła się z powrotem do Bultona. — Miałeś nadzieję, że się zgłoszę?
— Ja i Zeltor byliśmy pewni, że...
— Nie mogę bawić się w posłańca, mam zlecenie na wschodzie. Dostałam raport o grupce dezerterów kręcących się przy granicy. Ale... może ty wyruszysz wraz z bratem? — Akelia uśmiechnęła się i klepnęła go zachęcająco w plecy. — Na pewno będzie zachwycony twoją kandydaturą. No leć już na to zebranie.
Bulton rozpromienił się i w jednej chwili rzucił się w stronę miejsca obrad. Tymczasem jego siostra tylko pokręciła głową i skierowała się w przeciwną stronę, pogrążając się w trapiących myślach.

Wojna to ostatnie, co było potrzebne Północy.

***
— A więc kto podejmie się tego szczytnego zadania? — zawołał Thakin, patrząc na zebrane na jego rozkaz Stado Północy. — Kto przemierzy Wielką Puszczę, Pustynię, Lwią Ziemię i pozyska nam sojuszników?
Pomimo jego starań, nikt nie zdawał się być chętny do tej roli — opuszczenie Północy wiązało się z ogromnym ryzykiem, bowiem żadne z gepardów jeszcze nigdy nie wyszło poza jej granice. Kiedy przywódca już miał zrezygnować, nagle zza pleców wydobył się głos:
— Ja to zrobię.
Oczy zebranych zwróciły się ku śmiałkowi. Był to młody Zeltor, silny członek stada o wyglądzie przypominającym umięśnionego bandytę. Twarz Thakina wykrzywiła się w grymasie. Nie należał on do najlepszych... Uwielbiał się popisywać i miał widoczny kompleks dominacji.
Zeltor

— Kiedy wyruszasz?
— Najlepiej od razu! — odparł gepard, unosząc dumnie głowę. — Ale mam zamiar zabrać ze sobą dwójkę towarzyszy dla na potrzeby tej wyprawy.
Thakin zmarszczył brwi.
— Kto ma zamiar wybrać się razem z Zeltorem?
Najwyższy gepard wśród tłumu przewrócił oczami i zbliżył się do ochotnika. Trudno było go pomylić z kimkolwiek innym, bowiem jako jedyny miał jedno oko innego koloru, niż drugie. W istocie on i Zeltor byli braćmi.
— Zgłosił się Splajtor. Ktoś jeszcze?
Nagle z tuneli wyskoczył grubas, zadyszany dobijając do tłumu i przewracając się w połowie drogi, co wywołało lekki śmiech wśród zebranych, a dwójka najbliższych kotów pomogła mu wstać.
— Spóźniłem się? Coś mnie ominęło?
— A co, Bulton, czyżbyś znowu się zgubił? — roześmiali się towarzysze. — Twoi bracia zgłosili się na wyprawę na Ziemię Wyrzutków. Ale głowa do góry, zgłoszenia jeszcze trwają!
Bulton uśmiechnął się szeroko.
— Naprawdę nikt więcej nie chce dołączyć? — przemówił  Zeltor.
— Ja! — krzyknął Bulton na cały głos. Dwójka braci popatrzyła na siebie z niepokojem.
— Nikt? Ani jeden? — kontynuował Zeltor, ignorując głośne nawoływania.
— Ja ja ja! — ochotnik zaczął skakać wokół tłumu — Jaaaa!
— Wygląda na to...
— Weźcie mnie!
— ...że będziemy musieli...
— No ja chcę, no!
— ...wybrać się sami...
— Wcale nie, ja chcę, ja ja ja!
— No to do zobaczenia — to powiedziawszy, bracia skierowali się ku wyjściu, ale kiedy byli w połowie drogi, tuż obok nich z prędkością błyskawicy "przeleciała" jakaś ogromna masa. To Bulton pędził na złamanie karku, a poprzez swoją nadzwyczajną tuszę był bez szans wobec sił bezwładności, więc próbując się zatrzymać, wpadł na ścianę obok.
— Idę z wami! — wysapał. — Nie słyszeliście, jak się zgłaszam?
— Tia... — Zeltor nerwowo podrapał się po głowie — Jakoś nam umknęło. Nie masz no może, no nie wiem, jakiś spraw do załatwienia, albo coś?...
— Nie, chcę iść razem z wami! Jak brat z braćmi. Dobrze mówię, Splajtor?
Różnooki gepard jedynie wzruszył ramionami.
— Niech ci będzie. Ale nie chcę słyszeć żadnego marudzenia po drodze!
— Co to, to nie ja! No to ruszajmy w nieznane! To będzie najlepsza przygoda w naszym życiu, chłopaki!
— I jeszcze jedno — podkreślił Zeltor. — Jemy tylko raz dziennie.
Bultonowi w jednej chwili całkowicie zrzedła mina.
— To będzie najgorsza przygoda w naszym życiu.




Poprzedni odcinek: Zatarty Szlak - Rozdział III
Następny rozdział: Stado Północy - Rozdział II



Wesołego Sylwestra! X3
Jak zwykle cały elektroniczny ród musi zwracać się przeciwko mnie i tym razem ucierpiał mój rysik... jest cały w strzępach XD A ponieważ to nie jest tablet graficzny i twórcy nie zakładali, że ktoś będzie po nim kreślić, to prawdopodobnie przez najbliższy czas nie będzie żadnych cyfrowych rysunków :/ Za to się postaram dodawać szkice c; Niemniej zakładka "bohaterowie" pozostanie chyba nieuzupełniona przez jeszcze dłuuugi czas... 
Muszę wreszcie zainwestować w porządny sprzęt XD
Do siego roku, Towarzysze Czytelnicy! c; ~ Krävariss

4 komentarze:

  1. Dziękuję i nawzajem. Luka i Nuka= Nulka xd. Co by tu powiedzieć... Wysłałam ci wiadomość na gmail, w sprawie sama wiesz czego.

    Pozdrawiam c: I miłego nowego roku!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam i pozdrawiam!
    A więc, odpowiadając na pierwsze pytanie... acha... nie ma pytań... no dobra... więc spróbuję po kolei:
    1. RIP rysik
    2. Kreślić PO rysiku? Durni twórcy...
    3. O nieeeeeeee! Tylko nie brak cyfrowyck rysunków! Czyli będziemy musieli się zadowalać Google Graphics? Zabiję cię, a jak już cię zabiję, to zabiję się.
    4. Szkice yaaaay! Odwołuję to poprzednie!... (może)
    5. Dłuuuugi czas to ile? Chciałabym wiedzieć, na ile się zahibernować.
    6. No musisz.
    7. Nawzajem do się go roku! Zaraz...






    Chmmmmmmmmmmmm



    Tak się patrzę na te "odpowiedzi" i nie ma tam nic związanego z rodziałem.
    Dlaczego w posłowiu nie było nic o rozdziale?


    Może dlatego, że to posłowie i nie musi być tam nic o rozdziale, geniuszu.


    Acha.

    TAK CZY OWAK:

    Mimo, iż czytałam to już na poprzednim blogu (ja wszystkie czytałam z poprzedniego bloga XD), to jednak widzę, że dodałaś parę nowych wątków, a rozdział trzymał jednak w napięciu.


    Albo to ty masz taką krótką pamięć.


    Zamknij się, mózgu! To nieprawda! (chlip... to prawda...)



    TAK CZY OWAK Świetni było to sobie jeszcze raz przeczytać, kocham Splajtora, pozdrawiam, Whiskers!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wooo, dziękuję za komentarz!... chyba XD
      Proszę, nie zabijaj mnie! Jestem za stara, żeby umierać :D
      Dlatego, że nie miałam czasu ułożyć pytanek XD
      EJ! Tylko ja mam tu prawo mieć rozdwojoną osobowość X3
      Również pozdrawiam! :* ~ Krävariss

      Usuń
  3. podobał mi sie jak zwykle entuzjazm naszej kochanej Luki, ona jest taka ciekawa... Nuka już o niej nie zapomni, ma ją całą, serio... może się trochę chłopakzacznie bardziej z życia cieszyć ;p;p w drugiej części bardzo spodobał mi się Balton, biedny, taki nieuświadomiony życia, ale ma w sobie dobroć i chęć pomocy, to dobrze. Nie do końca zrozumiałam, dlaczegoten Raito mówił do siostry Baltona jak do jakiejś dowódczyni... to był żart czy nie?
    W ogóle to zdziwiło mnie wprowadzenie gepardow :D i szczerze mówiąc, troche się już pogubiłam. jak na mój gust, to nieco za duzo tych róznych bohaterów i intryg, naprawdę nie wiem, kto z kim i dlaczego czasami :D Z innych uwag: na początku uderzyło mnie, że napisałaś i "wpatrywać oczy w coś", zauważyłam też, że masz problem z zapisem dialogów: tzn. nie zawsze po wypowiedzi pisze się małą literą czasownik. Jeśli okreśłasz sposób mówienia, to tak, ale jeśłi cos innego-to wielka literą. ponadto pisze się "...?", a nie "?...".

    OdpowiedzUsuń