28 marca 2017

Odcinek 4 Wyprawa na Lwią Ziemię: Rozdział I

Nieudany Spacer

Kilka ostrych promieni przecięło ciemnogranatowe niebo i musnęło szczyt Lwiej Skały, zwiastując kolejny wspaniały, jasny dzień. Na horyzoncie pojawiła się różana poświata, nieśmiało rozpraszając ostatnie ślady nocy i budząc zwierzęta z głębokich odmętów spokojnych snów. A jednym z pierwszych, który wyszedł z jaskini, by móc podziwiać uroki wczesnego poranka, był przywódca Lwiej Gwardii.
Kion wprost uwielbiał patrole o świcie. Wykonywał je codziennie sumiennie i ze swego rodzaju pasją, którą mało kto mógł zrozumieć. Sam nigdy zbytnio nie przejmował się słowami innych — robił po prostu to, co kochał, dzięki czemu z każdym kolejnym dniem zyskiwał sobie coraz to większy szacunek wśród poddanych swojego ojca. W miarę jak jego czerwonoruda grzywa na grzbiecie stawała się coraz dłuższa, wzrastało w nim także poczucie obowiązku chronienia wszystkich lwioziemców i pilnowania, aby każdy z nich miał okazję cieszyć się owymi niezwykłymi porankami bez obaw przed wojną, konfliktami czy atakami. Lew wprost nie mógł się doczekać, aż za parę miesięcy zostanie ogłoszony pełnoletnim strażnikiem, dzięki czemu on i jego najlepsi przyjaciele zyskają wszystkie prawa przysługujące dorosłym gwardzistom.
Książę, upewniwszy się, że w pobliżu nie czyha żadne zagrożenie, powoli skierował się ku miejscu, gdzie niegdyś odbyła się pamiętna bitwa o władzę pomiędzy Simbą a Skazą Bratobójcą. Fakt, że jedno z najmajestatyczniejszych terenów na Lwiej Ziemi, z którego rozciągał się przecudowny widok na całe królestwo, było skalane krwią jego przodków, napełniło go melancholią.
Ile to tajemnic skrywali wielcy królowie, których nigdy nie poznamy? I ile wcześniej lwich gwardzistów przemykało tymi samymi ścieżkami co ja, obawiając się o przyszłość...?
— Siemasz, kochany braciszku!
W tym momencie lew o mało co nie spadł ze skały. Odwrócił się energicznie w stronę ostatniego głosu, jakiego spodziewał się usłyszeć o tak wczesnej porze.
— Kiara, to nie jest najlepsza chwila!
Księżniczka mrugnęła dwa razy z zainteresowaniem, wpatrując się w niego intensywnie ciemnobrązowymi oczyma.
— A kiedy jest najlepsza? A tak w ogóle to co porabiasz?
Kion, chwilowo nieco zirytowany, że dał się tak łatwo podejść — zazwyczaj pozostawał wręcz przesadnie czujny — westchnął z dezaprobatą.
— Przecież dobrze wiesz, że jestem w trakcie wykonywania swoich obowiązków. Nie powinnaś przeszkadzać.
— Może wiem, może nie wiem. Chciałam tylko pooglądać wschód słońca — oznajmiła Kiara, po czym usadowiła się obok brata, patrząc, jak zielono-żółte połacie traw zalewa jasny blask.
Kion uśmiechnął się ciepło i przyciągnął ją do siebie z pobłażliwym wyrazem pyszczka. Przez jakiś czas oboje spoglądali na horyzont, zanurzeni we własnych marzeniach. Kiara, mimo że urodziła się tego samego dnia, co jej brat, sięgała mu zaledwie do głowy. Kiedy jeszcze byli dziećmi, lubili się siłować dla zabawy, lecz niedługo potem wzrost Kiona już na to nie pozwalał, podczas gdy wzrost młodej księżniczki postanowił stanąć w miejscu jak zepsuty zegar. Dopiero w wieku nastoletnim oboje zorientowali się, że w całych swoich próbach nadążenia za przyklejonymi przez rodziców tytułami, oddalili się od siebie bardziej niż kiedykolwiek.


Moim zdaniem jeden z moich najlepszych cyfrowych rysunków :)
             (Uwaga: obrazek postaci nie jest z base. Wygląd nastoletniego Kiona został przeze mnie narysowany od podstaw i zaprojektowany samodzielnie, więc pod żadnym pozorem nie wolno go kopiować!)
































— Rajku! Nadal go masz!
— C-co? — wymruczał Kion, wyrwany z potoku myśli.
— To. — Kiara wskazała palcem na długi cieniutki warkoczyk zwisający po prawej stronie niewyrośniętej grzywy swojego brata. Na samym końcu połyskiwały dwa czerwone koraliki przełożone przez cienkie pnącze, które, ciasno oplatając ostatnie kosmyki, pyszniło się małym, białym piórkiem jako ozdobą. — Myślałam, że Bunga powiedział, że to głupie.
— To wcale nie znaczy, że ja nie mogę tego lubić — odpowiedział, czerwieniąc się. — Niecodziennie dostaje się od siostry taki prezent.
Księżniczka wyszczerzyła drobne ząbki w uśmiechu.
— Cieszę się, że ci się podoba. Mam tylko nadzieję, że nie rozpadnie się za kilka dni.
Kiara chciała wziąć głęboki wdech, lecz wtedy na gardle poczuła nieprzyjemne, ostre ukłucie, przez co jej ciałem wstrząsnęło chrapliwe kaszlenie. Zaniepokojony Kion położył jej łapę na plecach, a w tym samym momencie coś chrupnęło mu między zębami.
Piasek?... — zdziwił się w duchu.
Silniejszy wiatr uderzył od zachodu, wstrząsając ich futrami. Lew przeczesał wzrokiem okolicę i kątem oka przyuważył narastającą w oddali ciemną chmurę na granicy ze Złą Ziemią. W ciągu ułamka sekundy zorientował się, co się dzieje, a w jego umyśle zapaliła się czerwona lampka zwiastująca największego wroga Lwiego Strażnika.
N i e b e z p i e c z e ń s t w o.
— Wracaj do domu. Natychmiast.
— To rozkaz? — W oczach Kiary zapaliły się ogniki wściekłości. — Co się dzie--
— Muszę jak najszybciej zebrać Lwią Gwardię! — To powiedziawszy, Kion skoczył naprzód i zaryczał głośnym, pewnym siebie głosem, a już parę chwil później do uszu rodzeństwa dobiegł miarowy trzepot ptasich skrzydeł.
Ono wylądował tuż przed nimi, przecierając oczy ze zmęczenia.
— Świetny pomysł, Kion. Obudź całą Lwią Ziemię po to, by...
— Zbierz drużynę i ruszamy na granice. Trzeba wyprowadzić zwierzęta mieszkające za blisko pustynnych terenów Ziem Wyrzutków, inaczej dosięgnie ich burza piaskowa. Spiesz się!
Czapla, usłyszawszy twarde rozkazy, wnet stanęła na baczność i otrząsnęła się z resztek snu. Ono pospiesznie wykonał potwierdzający gest oraz wzbił się w powietrze, aby zaalarmować całą resztę przyjaciół. Tymczasem Kion nie czekał dłużej — paroma szybkimi susami zbiegał w dół, jednak w następnej chwili zatrzymał go głos Kiary:
— Chcę iść z wami.
— Nawet nie ma takiej opcji, siostrzyczko. Ojciec chyba ukręci mi głowę.
— Ojciec wcale nie musi się dowiedzieć — rzuciła zuchwale.
— Nie — zaprzeczył trochę ostrzej, niż zamierzał. — Zostajesz na miejscu i kropka. Do moich obowiązków należy cię chronić. Poza tym nie mam zamiaru mieć jeszcze jednej burzowej ofiary na karku.
Lew pobiegł do przodu, zostawiając siostrę z szeroko rozdziawionym pyszczkiem z niedowierzania. Dokładnie tak, jakby sama nie mogła uwierzyć, że nawet jej brat — w gruncie rzeczy młodszy o paręnaście minut — traktował ją jak małe, nieporadne dziecko. Kiara kopnęła najbliższy kamyczek z wściekłością i spojrzała w stronę ciemnej, wijącej się chmury w oddali.
Zazdrościła Kionowi. Zazdrościła mu mocniej, niż on kiedykolwiek zdawał sobie z tego sprawę. Nigdy nie chciała rządzić królestwem, ale nikt nie pozostawił jej wyboru. Każdego dnia spoglądała na małe, bawiące się lwiątka i na Tiifu oraz Zuri spacerujące wszędzie razem i plotkujące na tematy, które w żadnej mierze nie interesowały księżniczki. Gdy pomyślała o tym, jak blisko trzymała się cała ich trójka w dzieciństwie, serce ściskał jej żal. Wraz z upływem czasu ich dziewczęca przyjaźń rozpadła się i dawne zabawy ograniczyły się do wątpliwych pozdrowień, gdy lwice przypadkiem natknęły się na siebie na sawannianych równinach. Tymczasem Kion — silny, niezależny oraz z mocą, o której z lubością marzy po nocach każdy lew złakniony łaski przodków — miał i wspaniałych przyjaciół gotowych stanąć za nim murem w dowolnej chwili, i zaufanie rodziców, nie wspominając już o szacunku wśród zwierząt i głupawym pisku młodych lwic na każdym kroku.
Kiara przetarła oczy, które zapiekły ją od cisnących się łez, oraz skierowała się w stronę jaskini.
Sama. Jak zawsze.

***

Wśród Stada Wyrzutków wiedziano o zbliżającej się wichurze już o wiele, wiele wcześniej. Burza miała nadejść od pustynnych terenów Przełęczy Zaprzysiężonych z zachodu i chociaż na suchych, spękanych równinach Złej Ziemi uderzała zazwyczaj słabiej, niemal całkowicie zatrzymując się na granicy z Lwią Ziemią, każdy kto nie miał później ochoty wydłubywać sobie piasku z futra, wolał przeczekać te kilka godzin w cichej, bezpiecznej jamie. Tak więc kiedy Makali, jak zawsze stuprocentowo czujna i przygotowana na każdy najgorszy scenariusz, kazała lwicom się schować, złoziemki posłusznie wykonały jej rozkaz (co nie zdarzało się zbyt często).
— I nie wychodzić! Nie mam ochoty potem wyciągać z dziury jakiejś sieroty, co to jej się zachciało spacerku na tej zawierusze! Tak, Nuka, ciebie to też się tyczy.
Nuka, dotychczas chwilowo zajęty obgryzaniem i tak już wylizanej do sucha kości z bawolego uda, spiorunował ją spojrzeniem i wystawił w jej stronę język.
Zira wraz z Ravelyn, Uhaini oraz Vitani wróciła do kopca termitów służącemu jej stadu jako dom kilka chwil później. Lwice wyruszyły wcześniej na południe, licząc na jakiś mięsny łup, lecz podobnie jak w przypadku ostatnich kilkunastu dni wróciły z pustymi łapami. Przywódczyni miała nadzieję, że być może uda jej się tym razem niepostrzeżenie przemknąć obok Ghiry — lwicy o złotej sierści i białym podbrzuszu — spokojnie drzemiącej sobie na skalnym podwyższeniu, lecz się zawiodła.
— Znowu zawaliłaś — zarechotała starsza lwica, patrząc na Zirę bystrymi, jasnozielonymi oczyma spod półprzymkniętych powiek. — Gratulacje.
— Mam ci znowu pokazać, jak bolą pazury rozrywające skórę do kości?
Ghira poruszyła się niespokojnie, dotykając palcami lewej łopatki niemal rozerwanej na strzępy.
— Gdybym to ja nadal była przywódczynią, nie głodowałybyśmy teraz bardziej niż kiedykolwiek.
— Rzucasz mi wyzwanie?
— Jedynie stwierdzam fakty — odgryzła się czarującym głosikiem.
— W takim razie droga wolna. Bierz, kogo chcesz i ruszaj, zobaczymy, co uda ci się upolować w nadchodzącej zamieci. Na pewno zwierzyna będzie ci się sama ścielić pod łapami. Ale jeśli złamiesz nogę lub cokolwiek ci się stanie, nawet nie licz na pomoc. Jeśli masz odwagę: idź śmiało! Jeśli nie, przestań zawracać mi głowę co pięć minut — ucięła Zira ponuro, wchodząc w głąb ciemnych tuneli i usadawiając się w półmroku. Dokładnie w tym samym momencie wiatr uderzył w ściany piaskowca całą swoją siłą, powodując huk i nieprzyjemny odgłos świszczenia przez szczeliny.

— Twoja matka nie mogła sobie darować tym razem? — zapytała Vitani Uhaini, unosząc brwi. Lwica o brązowobordowym umaszczeniu machnęła łapą z dezaprobatą i usiadła znudzona tuż obok Nuki.
— Daj spokój, ciągle tylko słyszę, jak to nam wszystkim dobrze było, zanim wyście się zjawili. Niedobrze mi się robi. Tak jakby dla bawołów miało to jakiekolwiek znaczenie.
— Ta — przytaknęła Vitani niedbale, kładąc się po drugiej stronie brata.
— Ej stary, weź się podziel.
— Spadaj. — Nuka wgryzł się głębiej w kość.
— I tak nic tam już nie ma — zauważyła Uhaini. — To chociaż połowę daj, bo głodna jestem i muszę się czymś zająć!
— To sobie idź i znajdź.
— Vit? Powiedz łaskawie swojemu bratu, że jest podłą sknerą.
— Siostra, powiedz swojej najlepszej przyjaciółeczce, że jej zaraz coś zrobię.
Vitani wyglądała, jakby miała ochotę wyrzucić na zewnątrz ich obojga, czemu znowuż była niebezpiecznie bliska. Jakby na uwieńczenie całej sytuacji, do towarzystwa dołączył się Kovu, przez co Nuka już do końca został osaczony ze wszystkich stron.
— Fajna kość. Sam nie pamiętam, kiedy ostatnio coś chrupałem — oznajmił sennie lew, przeczesując łapą ciemnobrązową grzywkę na czubku głowy.
— Kolejny się uczepił mojej kosteczki. A sio!
— A nie mówiłam? Sknera.
— Co mi tam po jakimś zapychaczu! — zawołał Kovu, teatralnie przewracając oczami. — Mięsa bym zjadł, a nie bawił się w obgryzanie. Chciałem wybrać się na północ, bo podobno Ravelyn posłyszała o kręcących się tam wędrownych guźcach. Ale oczywiście burza musiała wszystko zepsuć. Założę się o przyszłe trzy obiady, że lwioziemcy pałaszują teraz już trzecie udko.
— Dzięki, braciszku. Twoja uwaga naprawdę nas pocieszyła — rzuciła Vitani z przekąsem. — Ta burza zasypałaby cię wcześniej, niż zdążyłbyś cokolwiek wypatrzeć. Dobrze, że dzisiaj w nocy Makali wypatrzyła pierwsze oznaki. Wolę nie wiedzieć, co stałoby się lwicy, którą burza zastała na zewnątrz.
— I tak nikt chyba nie byłby aż taki lekkomyślny, żeby wychodzić w taką pogodę. Mam rację?
W tym momencie cała trójka — Makali, Vitani i Kovu — odskoczyli przestraszeni od Nuki, bowiem lew poderwał się tak gwałtownie, że nieomal trzasnął głową w sklepienie.
— O rany! — wykrzyknął takim głosem, jak odkrywca wołający: eureka. — Niech mnie piorun trzaśnie, wiem, kto wyszedłby w taką pogodę!
I, bez jakichkolwiek wyjaśnień, rzucił się do przodu oraz zniknął w tunelach. Wyrzutki patrzyły przez moment z minami co najmniej nietęgimi w stronę, gdzie jeszcze przed chwilą uciekł lew. Za to Uhaini otrząsnęła się z szoku najszybciej i złapała w locie porzuconą niedbale, obgryzioną kosteczkę.
— Jego dziwactwa mają czasem swoje zalety — stwierdziła z zadowoleniem, wgryzając się w łup.

***

Nuka miewał tendencję do zapominania wielu rzeczy. Chociażby o porannych polowaniach, obiecanych niedawno spotkaniach, o dopiero co powierzonym zadaniu...
O ostrzeżeniu przed burzą piaskową mogącą w jednej chwili zakopać żywcem...
Ale miał zamiar. Naprawdę, usłyszawszy w środku nocy wiadomość od Makali, zamierzał udać się do miejsca na wschodnich terenach Złej Ziemi, na których przebywała Luka Augzoyowa, oraz powiedzieć jej, ażeby tego poranka ani nie wyruszała w dalszą podróż, ani nie szukała niczego do jedzenia, bo znając jej drobniutką posturę, porwałby ją pierwszy lepszy powiew wiatru.
Ale, na duchy przodków, taka fajna kość nie trafia się na drodze codziennie!
Tak więc teraz Nuka przedzierał się przez zabójczą, wirującą chmurę, która zamknęła się wokół niego jak palce chciwego ofiary boga, uniemożliwiając dostrzeżenie czegokolwiek, nie wspominając już nawet o kimkolwiek. Sam nie wiedział, po co narażał się dla lwicy, o której w gruncie rzeczy nie wiedział prawie nic. Może dlatego, że smutnym widokiem byłaby tak mała, wesolutka osóbka znajdująca się trzy metry pod ziemią. Wiedział za to, że właśnie wyczerpał się jego cały roczny zapas bycia miłym.
W końcu z trudem wypatrzył niewielkie, ciemne wybrzuszenie gładko wchodzące w grunt. Gdy wreszcie dotarł do jamy, mógł swobodnie odetchnąć z ulgą oraz zacząć wypatrywać znajomej jasnobeżowej sylwetki.
— Przeklęty piach — fuknął, wytrzepując sierść. Dosłownie wszystko go piekło, od oczu począwszy, a na łapach skończywszy. Jednakże jego oględziny zakończyły się fiaskiem, a zamiast Luki odkrył coś innego. Wiadomość w żwirze: ,,Idę pobiegać w ten jakże cudowny, szary dzień!" na dobitkę zwieńczoną wielkim, krzywym uśmiechem. A na dole dopisek: ,,Ta chmura w oddali wygląda tak fascynująco!"
— Jak ją znajdę, to ją normalnie...
Nie zdążył dokończyć, bowiem wraz z momentem energicznego wyskoku z na zewnątrz wiatr prawie że zbił go z nóg.
— Luka! — krzyknął w przestrzeń, lecz odpowiedziało mu tylko dokuczliwe świszczenie w uszach. Przystał na chwilę, kompletnie nie wiedząc, dokąd się udać. Jeśli okazałoby się, że lwica schowała się po prostu w innym miejscu, narażał się niepotrzebnie.
Ale jeśli nie...
Stłumił w wyobraźni nieprzyjemne wizje i ruszył dalej. Coraz częściej kaszlał, dusząc się wirującym pyłem boleśnie drażniącym płuca. Ale wyrzutek brnął dalej. Wtem pod łapą poczuł coś miękkiego i dziwnie futrzanego. Lew rzucił się na dół i natychmiast odgarnął łapą wręcz niezauważalne usypisko piasku, aż w końcu natrafiła na czarną czuprynkę targaną na wszystkie strony przez szalejący żywioł.
Nuka nie czekając wrzucił sobie nieprzytomną Lukę na plecy i, oparłszy się o suchy konar drzewa, znów zaczął się rozglądać. Wreszcie zorientował się, że zgubił drogę. Wokół nie dało się dostrzec niczego więcej oprócz niewyraźnych skalnych sylwetek oraz kołyszących się kształtów daleko na widnokręgu. Postanowił więc pobiec w ich stronę. Wiedział, że długo już nie wytrzyma.
Na karku poczuł, jak ciało lwicy trzęsie się w kilku szybkich kaszlnięciach i przez moment wstąpiło w niego uczucie ulgi. Niemniej wiele dni spędzonych o pustym żołądku dawało o sobie znać. Nuka w całym otaczającym go huku i bólu nawet nie zauważył, jak przebiegł po płytkiej, lodowatej wodzie. Wreszcie napotkał na swojej drodze drzewo, pod którego korzeniami razem z pobliską skałą utworzył się niewielki tunel. Bez zastanowienia wczołgał się do środka.
Minęło trochę czasu, zanim uporczywe piszczenie w uszach minęło i mógł znów słyszeć normalnie. W międzyczasie położył Lukę delikatnie na chłodnym, miękkim gruncie i potrząsnął nią lekko za ramiona.
— Ej, mała. Ocknij się.
Lwica mrugnęła kilka razy, po czym głośno kichnęła.
— O rajku. T-to zdecydowanie nie był najfajniejszy spacer.
— Czyli nic ci nie jest! Wspaniale, teraz będę mógł... ukręcić ci głowę!
Luka rozejrzała się wokół, a na widok niezmiernie ciasnej przestrzeni, w której nawet nie dało się wyprostować, zmarszczyła nieufnie brwi.
— Gdzie my jesteśmy?
— Dowiemy się, jak wyjdziemy. A wyjdziemy, jak skończy się wiatrowa apokalipsa. Co cię w ogóle podkusiło, żeby wychodzić na zewnątrz?
— Byłam głodna. — Wzruszyła ramionami. — Poza tym ta chmura wyglądała niezwykle interesująco. Przynajmniej... dopóki nie trzasnęła mnie porwana przez zamieć gałąź. Ale spójrz na to z innej strony. Prawie wyprzedziliśmy burzę! — zawołała radośnie — Wygraliśmy! Nic nie pokona Luki!
— I Nuki — uzupełnił wyrzutek, energicznie otrzepując się z kurzu. — Jesteśmy niepokonani — to powiedziawszy chciał wyprostować się z dumą, lecz trafił głową w skaliste sklepienie i zaklął brzydko.
— Dziękuję ci, Nuka.
— Za co? — zapytał automatycznie.
— Za... za wszystko.
To powiedziawszy, oparła się na łapkach i zamknęła oczy, próbując odciąć się od szalejącej rzeczywistości odpływając w drzemkę.

Po jakimś czasie wszystko ucichło, a przez korzenie wpadły promienie słońca. Nuka szturchnął w bok śpiącą lwicę wspartą na jego ramieniu, jednak obudziła się tak energicznie, że tym razem ona uderzyła głową.
— Ajajaj — syknęła, rozcierając bolące miejsce — No co jest?
— Chyba już się skończyło. Wychodzimy.
Kiedy lwica wyskoczyła na zewnątrz jako pierwsza, a w oddali zadźwięczał śpiew ptaków. Lew zmarszczył brwi i zatrzymał się w pół kroku. Na Ziemi Wyrzutków nigdy nie słyszał podobnych trelów. Poza tym powietrze zdawało się teraz bardziej rześkie, a gdzieś w górze szumiały liście... liście?...
— Hej, Nuka, chodź tu szybko. Nie uwierzysz w to, co zobaczysz! No pospiesz się!
Wyrzutek zamknął oczy i wyskoczył ze szczeliny.
Przed ich oczami rozciągał się przecudowny krajobraz. Zielone i pożółkłe trawy błyszczały i uginały się pod lekkimi podmuchami, potężne baobaby wnosiły się ku niebu, ukrywając w koronach ptaki we wszystkich kolorach tęczy. Śnieżnobiałe chmury leniwie sunęły po niebieskich przestworzach, setki zebr i innej zwierzyny pasły się spokojnie wśród kwiatów i roślin, a obok właśnie przeleciał wyjątkowo barwny motyl.
Nuka chciał zakląć po raz drugi, ale wtem nagle dotarła do niego cała prawda, gdy kątem oka ujrzał majestatyczną Lwią Skałę w oddali.
To była Lwia Ziemia.
Miejsce, w którym za pobyt Stado Wyrzutków musi złożyć ofiarę.


********************************************
*********************************************

Witam serdecznie wszystkich Towarzyszy Czytelników c;
Rozdział co prawda z opóźnieniem, ale bardzo chciałam, aby tym razem miał jakiś rysunek ode mnie, bowiem od dłuższego czasu używałam tylko base. Wyprawa na Lwią Ziemię - czyli taka moja wersja od "Co by było, gdyby to tym razem nie Lwioziemcy wybrali się na Ziemię Wyrzutków, a Złoziemcy" :D
1. Jak myślicie, czy Kion zaufa kiedyś swojej siostrze?
2. Kiedy Luka postanowi wyruszyć w dalszą podróż?
3. Czy Lwia Gwardia nakryje intruzów? ;P
4. Co sądzicie o designie Kiona z HN?
Pozdrawiam was ciepło i życzę wspaniałego tygodnia! c:

11 komentarzy:

  1. Genialny rozdział :D !
    1. Możliwe
    2. Nie mam pojęcia
    3. Pewnie tak
    4. Jest super

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział! Świetnie piszesz. Uwielbiam Likę i coraz bardziej lubię Nukę :)
    1. Pewnie tak.
    2. Wkrótce.
    3. Sądzę, że tak.
    4. Wygląda świetnie!
    Pozdrawiam,
    Mfal

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jak zawsze wspaniały! Jestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy Luki i Nuki. Czekam na next!


    Pozdrawiam Cię gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  4. Relacja Kiary i Kiona mi coś przypomina, ale nieważne. W ogóle ten warkoczyk jest taki słitaśny. I Kion nadal go ma! :D Jej, zabiję Bungę za to co powiedział o tym warkoczyku, on nadaje Kionowi takiego wikingowego wyglądu, skojarzył mi się z takim jednym z ,,Jak Wytresować Smoka" (teraz nie przypominam sobie jego imienia, ale to chyba był Czkawka).
    Szkoda mi "troszkę" Kiary, zazdrości tyle rzeczy bratu. Nie dziwię jej się tak w sumie. Biedna nie może sama decydować o swoim losie. :c Jakoś by mnie nie zaskoczyło gdyby zwierzęta zrobiły bunt i posadziły Kiona na tron, bo Kiara to taki Forever Alone. :'c
    Pytanka.
    1. Pewnie tak, powinien. W końcu to jego przyszła królowa, a do tego siostra. A jak nie zaufa to go przetrzepię.
    2. Nie wiem kiedy, ale na pewno podróż odbędzie z Nuką. :D
    3. Możliwe, nie wiem, ale sadzę, że tak.
    4. Mraśny, na pewno o kilka nieb lepszy od tego z TLG. Ten tu ma taki wyczepisty warkoczyk. :D Uwielbiam go. Wygląda z nim jeszcze mraśniej niż powinien.
    Czekam na następną część.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz! <3
      Co takiego - co takiego - co takiego ci przypomina? :D *nawija z prędkością nakręconego motorka*.
      Yay, jak miło że spodobał ci się Kionowy warkoczyk X3 Rzeczywiście, czkawka z Jak Wytresować Smoka 2 miał bardzo podobny :D Właściwie to chciałam mu nadać taki lekko wikingowy wygląd - ma właśnie taką typową, umięśnioną sylwetkę z nieco krótszymi nogami i przez większość czasu poważny wyraz twarzy, jakby zamyślony, a jednocześnie przygotowany do krwawej jatki. Pasuje mu to do roli lwiego gwardzisty.Jako dorosły będzie miał taki nieco Mufasowaty wygląd, ale bardziej drapieżny :D
      Kiara... najgorsze chyba jak na razie dla niej jest to, że czegokolwiek by nie zrobiła, prawie nikt nie chce traktować jej poważnie, nawet jeśli wydoroślała przez ten czas. Ale za to mogę obiecać, że dziewczyna nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa X3
      Również pozdrawiam c; ~ Kräva

      Usuń
  5. Fajny rozdział.Jak zawsze uświadomoił mi za co tak naprawdę lubię Lukę i Nukę.Naturalnie z niecierpliwością będę czekała na kolejne odcinki ..
    1.Możliwe..
    2.Tak
    3.Mogłoby być ciekawie..
    4.Jest przepiękny.Masz wielki talent,który chciałaby posiadać nie jedna osoba.
    *pozdrawiam*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. te relacje Kiona i Kiary są fajniejsze niż te z LS,podobni z złoziemskiego tria ;)

      Usuń
  6. Rozdzialik świetny ! A najlepsza scenka Nuka vs siostra i przyjaciółka siostry :D Nie wiem czemu, ale uwielbiam, kiedy Nuka drażni się z Vitani (a teraz jeszcze dodatkowo uwielbiam, kiedy drażni się z jej przyjaciółką). Kion jest śliczny w twoim stylu (co ja mówię ... przecież do teraz go nie cierpiałam). Wygląda o wiele lepiej niż pucułowaty, zakochany we wszystkich książunio od zawsze nienawidzący swojej siostry. Nie znoszę tylko Bungi i reszty straży (no może poza fuli) i ich obecność ... ehhh dobra przestaje marudzić :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz c;
      Bardzo mi miło, że podoba ci się moja wersja ów... pucołowatego książunia :D Ale tak na serio, również nie przepadam za wersją z TLG. Głównie dlatego, że Kion wydaje się strasznie wyidealizowany, a cała reszta Lwiej Straży zdaje się płaska - podsiadać jedną, maksymalnie dwie cechy charakteru i koniec. W mojej opowieści bardziej chciałam uczynić go niespełnionym idealistą, którego obraz rzeczywistości jest mocno zakrzywiony przez utopijną wizję świata. Pewnie, znając swoje (liczne! XD) pisarskie wady, totalnie spalę w przedstawianiu tego, ale spróbować nigdy nie zaszkodzi :D
      E tam, ja tam kocham marudzić XD
      Pozdrawiam! c; ~ Kräva

      Usuń
  7. Uwielbiam nukę coraz bardziej. Ale polubił tę naszą szaloną Lukę ;p Cieszę się z tego brdzo :D ta Lwia Ziemia chyba nie może być bardzo daleko od Ziemi Wyrzutków? Zastanawia mnie, co stanie się teraz, czy jakoś zostaną ukarani za to, że weszli na Lwią Ziemię? Luka i jej entuzjazm rozwalają system :D
    Co do periwszej części, to podoba mi się więź między rodzeństwem, choć szkoda, że dziewczyna czuje się tak źle... Jestem przekonana, że ma za mało pewnosci siebie i że wiele osób ją ceni. przepraszam za chaos, to zmęczenie ;p wysłałam Ci też maila z uwagami ;p

    OdpowiedzUsuń